sprawiedliwość. Lepiej zabierzcie się zaraz do męczarni, jakie obmyśliliście dla nas. Nie usłyszycie ani jednego okrzyku boleści.
— Uff, uff! — doszedł mnie jakiś głos kobiecy. Była to siostra Winnetou.
— Uff, uff, uff! — powtórzyło za nią wielu Apaczów.
Odwaga jest czemś, co Indyanin nawsze szanuje i uznaje nawet u wroga. Stąd okrzyki podziwu, które teraz padły wśród zgromadzonych. Mówiłem dalej:
— Kiedy po raz pierwszy ujrzałem Inczu-czunę i Winnetou, powiedziało mi serce moje, że to mężowie dzielni i sprawiedliwi, których można czcić i miłować. Pomyliłem się jednak. Nie są bowiem lepsi od innych, gdyż słuchają głosu kłamcy, a prawdy nie dopuszczają do słowa. Sam Hawkens dał się zastraszyć, ale na mnie groźby nie działają, ja gardzę każdym, kto gnębi jeńca dla tego tylko, że się bronić nie może. Gdybym był wolny, pomówiłbym z wami inaczej!
— Psie, ty mnie kłamcą nazywasz! — wrzasnął Tangua. — Ja ci kości połamię!
Odwrócił strzelbę, którą trzymał w ręku, by mnie kolbą uderzyć. Wtem przyskoczył Winnetou i powstrzymał go, mówiąc:
— Niechaj wódz Keiowehów się uspokoi! Old Shatterhand przemówił bardzo zuchwale, ale ja zgadzam się z kilku jego słowami. Niechaj ojciec mój Inczu-czuna, najwyższy wódz Apaczów, pozwoli mu powiedzieć, co ma do powiedzenia!
Tangua musiał posłuchać rady Winnetou, a Inczu-czuna zgodził się na życzenie syna. Przystąpił do mnie bliżej i powiedział:
— Old Shatterhand jest jak ptak drapieżny, który kąsa nawet wtedy, gdy jest pojmany. Czy nie powaliłeś Winnetou dwukrotnie? Czy mnie samego pięścią nie ogłuszyłeś?
— Czy uczyniłem to dobrowolnie? Czyż nie zniewoliłeś mnie sam do tego?
— Jakto? — spytał zdumiony.
Strona:PL Karol May - Winnetou 02.djvu/018
Ta strona została uwierzytelniona.
— 268 —