hand dostanie się żywy na drugi brzeg i dojdzie do naznaczonego celu, to będzie ocalony, a towarzysze jego wolni. Jeśli jednak ja jego przedtem zabiję, to zginą, wprawdzie nie wśród mąk i na ogniu, lecz od naszych kul. Niechaj wszyscy obecni wojownicy potwierdzą, że słyszeli me słowa, że je zrozumieli i że do nich się zastosują!
— Howgh! — zabrzmiała jednogłośna odpowiedź.
Można sobie wyobrazić, że wpadliśmy w wielkie rozdrażnienie i to nie tyle ja, co Sam, Dick i Will. Pierwszy z nich rzekł:
— Wzięli się chytrze do tego. Powiadają, że macie pływać, dlatego iż jesteście najdostojniejszym. To nieprawda. Liczą na to, że jesteście greenhorn. Oto powód! Niechby mnie puścili do wody! Pokazałbym im, że Sam Hawkens pruje fale, jak pstrąg. Ale wy! Pomyślcie, sir, że nasze życie od was zależy! Jeśli przegracie, a my będziemy musieli umrzeć, nie odezwę się już do was nigdy ani słowem. Wierzcie mi, jeśli się nie mylę!
— Nie troszczcie się, stary Samie! — odrzekłem. — Zrobię, co będę mógł. Ja myślę właśnie, że czerwoni uczynili wcale niezły wybór. Czuję, że ja prędzej potrafię nas ocalić, niźli wy.
— Miejmy nadzieję. A więc na śmierć i życie. Nie wolno wam Inczu-czuny oszczędzać. Niech wam to nawet przez myśl nie przejdzie!
— Zobaczymy!
— Tu niema nic do zobaczenia! Jeśli go będziecie oszczędzali, zgubicie siebie i nas. Zdajecie się pewnie na swoją pięść?
— Tak.
— Nie róbcież tego! Do walki ręcznej wcale nie przyjdzie.
— Jestem pewien, że przyjdzie.
— Nie, nie!
— Jakżeż inaczej mnie zabije?
— Tomahawkiem. Wszak wiecie, że używa się go nie tylko w walce na blizką metę, że właśnie jest to straszliwa broń na odległość. Tomahawkiem się rzuca,
Strona:PL Karol May - Winnetou 02.djvu/024
Ta strona została uwierzytelniona.
— 274 —