i plusnąłem w wodę. W następnej chwili skończyło się udawanie. Poczułem dno, rzuciłem głową w dół i popłynąłem pod wodą przy brzegu w górę rzeki. Zaraz potem usłyszałem przed i za sobą szelest, to Inczu-czuna wskoczył za mną. Jak się potem dowiedziałem, chciał mnie puścić na pewną odległość, a potem na drugi brzeg mnie pędzić i tam dosięgnąć toporem. Jednak z powodu mej tchórzliwości porzucił tę myśl i skoczył za mną czemprędzej, aby mnie ubić, skoro się tylko wynurzę, z takim bowiem mazgajem należało się krótko załatwić.
Dostałem się pod zwisający brzeg, wydobyłem się na wierzch tak, że z wody wychyliła się tyko głowa po usta. Prócz wodza nikt mnie nie mógł zobaczyć, bo on sam był w wodzie, ale ku mej radości twarz miał odwróconą. Odetchnąłem głęboko, ale szybko i poszedłem znów na dno, by płynąć dalej. Wnet znalazłem się koło wspom-
Strona:PL Karol May - Winnetou 02.djvu/030
Ta strona została uwierzytelniona.
— 280 —