— Twoja religia? Czy nie jest ona i jego religią?
— Tak.
— Czy on postępował według jej przykazań?
— Niestety, nie.
— Więc nie potrzebujesz spełniać ich względem niego. Twoja i jego religia zakazuje zabijać, a on mordował mimoto, nie można więc do niego stosować jej nauk.
— Nie mogę się kierować tem, co on zrobił. Muszę spełnić moją powinność, nie pytając o zapatrywania i czyny drugich ludzi. Proszę usilnie, byście złagodzili swoją surowość i pozwolili temu człowiekowi umrzeć śmiercią prędką.
— Co raz postanowiono, to się musi wykonać.
— Bezwarunkowo?
— Tak.
— Więc niema środka na spełnienie mojego życzenia?
Popatrzył w ziemię poważnie i z namysłem, a potem odrzekł:
— Jest tylko jeden.
— Jaki?
— Zanim go podam memu białemu bratu, muszę poprosić, żeby go nie użył, gdyż zaszkodziłoby ci to bardzo u moich wojowników.
— O ile?
— Nie ceniliby cię już tak, jakbym sam tego pragnął ze względu na ciebie.
— Czy to środek niehonorowy i na pogardę zasługujący?
— Wedle pojęć czerwonych mężów.
— Cóż to za środek?
— Gdybyś się powołał na naszą wdzięczność.
— Ach! Tego nikt rzetelny nie uczyni!
— Nie. Zawdzięczamy ci nasze życie. Powołując się na to, zniewoliłbyś mnie i ojca mego, Inczu-czunę, do zajęcia się twojem życzeniem.
— W jaki sposób?
Strona:PL Karol May - Winnetou 02.djvu/058
Ta strona została uwierzytelniona.
— 308 —