ma zginąć. Na podstawie tego oczywiście przypuszcza, że graliśmy w fałszywe karty. Ale niechno się zaczną męki, wówczas będzie śpiewał inaczej. Uważajcie, że ja to powiedziałem, jeśli się nie mylę!
Apacze nie kazali nam długo czekać na to smutne widowisko. Miałem właściwie zamiar oddalić się, ale że nie widziałem jeszcze dotąd nic podobnego, postanowiłem przeto pozostać, dopókibym zdołał przypatrywać się temu.
Widzowie pousiadali. Kilku młodych wojowników wystąpiło z nożami w rękach i ustawiło się mniej więcej o piętnaście kroków od Rattlera. Rzucili ku niemu nożami, ale starali się go nie trafić, wszystkie ostrza wbiły się w trumnę, do której był przywiązany. Pierwszy nóż utkwił tuż z prawej, a drugi tuż z lewej strony jego nogi tak blizko, że nie było prawie żadnego odstępu. Następne dwa noże wymierzono nieco wyżej i tak szło to dalej, dopóki obie nogi nie zostały obramowane szeregami noży.
Dotychczas trzymał się Rattler znośnie, ale teraz zaświstały noże wyżej, chodziło bowiem o to, żeby całe kontury ciała naszpikować nożami. Zdjęła go trwoga. Ilekroć nóż nadlatywał, wydawał okrzyk przestrachu, a okrzyki te stawały się coraz głośniejsze i przeraźliwsze w miarę, jak Indyanie coraz to wyżej mierzyli.
Kiedy już cały korpus tkwił między nożami, przyszła kolej na głowę. Pierwszy nóż wbił się w trumnę na prawo od szyi, drugi na lewo i tak dalej obok twarzy w górę aż do szczytu głowy; dopóki nie zabrakło miejsca. Następnie noże powyciągano. Była to tylko przygrywka, w której młodzi ludzie chcieli pokazać, że nauczyli się celować spokojnie i rzucać pewnie. Odeszli na swoje miejsca i usiedli.
Teraz wyznaczył Inczu-czuna starszych ludzi, którzy mieli rzucać z odległości trzydziestu kroków. Kiedy pierwszy był gotów, przystąpił wódz do Rattlera, pokazał na prawe ramię i rozkazał:
— Tu!
Nadleciał nóż, trafił dokładnie w miejsce wskazane,
Strona:PL Karol May - Winnetou 02.djvu/065
Ta strona została uwierzytelniona.
— 315 —