Strona:PL Karol May - Winnetou 02.djvu/080

Ta strona została uwierzytelniona.
—   328   —

chcemy. Co więcej, nawet tego nie było potrzeba, gdyż postępowaliśmy często w sposób zdumiewająco zgodny nawet wówczas, kiedy byliśmy zdala od siebie. Nie był to jednak skutek spożytej krwi, lecz zupełnie naturalny wynik naszego serdecznego przywiązania do siebie, oraz pełnego miłości wnikania i wżywania się jednego w zapatrywania i indywidualne właściwości drugiego.
Gdy Inczu-czuna wymówił ostatnie słowa, powstali wszyscy Apacze, nawet kobiety i dzieci i wznieśli głośne potwierdzające: howgh! poczem wódz dodał:
— Teraz przyjęty jest między nas nowy, żyjący, Kleki-petra, a zmarłego możemy złożyć w grobowcu. Niechaj moi bracia to zrobią!
Wystosował to polecenie do tych, którzy wznieśli budowlę. Poprosiłem o wzłokę- i skinąłem na Hawkensa Stone’a i Parkera. Kiedy przy mnie stanęli, przemówiłem nad trumną kilka słów i dołączyłem do tego modlitwę. Potem wsunięto szczątki byłego rewolucyonisty, a następnie pokutnika, do wnętrza kamiennej budowli, czerwonoskórcy zaś zabrali się do zamknięcia otworu.
To był mój pierwszy obrzęd pogrzebowy u dzikich. Wzruszył mnie on głęboko. Nie chcę krytykować wygłoszonych przez Inczu-czunę zapatrywań. Była to mieszanina wielu prawd z wielu niejasnościami; ale ze wszystkiego biła nieprzeparta chęć zbawienia, które, jak ongiś naród Izraela, wyobrażał sobie ten Indyanin zewnętrznie, gdy tymczasem mogło ono być jedynie wewnętrznem i duchowem.
Gdy grób zamykano, zabrzmiały znowu żałobne śpiewy Apaczów i dopiero po włożeniu ostatniego kamienia można było uroczystość uważać za skończoną. Każdy zajął się teraz weselszemi czynnościami, a przedewszystkiem jedzeniem, na które zaprosił mnie Inczu-czuna do siebie.
Zamieszkiwał on największą komnatę wspomnianego piętra. Była urządzona skromnie, ale na ścianie wisiał bogaty zbiór broni indyańskiej, który zajął mnie bardzo żywo. Obsługiwał nas „Piękny Dzień“, dając dowód, że jest mistrzynią w przyrządzaniu potraw indyańskich.