Strona:PL Karol May - Winnetou 02.djvu/081

Ta strona została uwierzytelniona.
—   329   —

Mówiło się mało, prawie nic. Czerwonoskóry lubi milczeć, a dziś tyle się już nagadano, że wszystko, co jeszcze było do omówienia, odłożono chętnie na później. Wkrótce po jedzeniu zmrok zapadł. Winnetou zwrócił się do mnie z pytaniem:
— Czy mój biały brat spocznie, czy pójdzie ze mną?
— Pójdę, — odrzekłem — nie pytając go, dokąd się udać zamierzał.
Zeszliśmy na dół z puebla ku rzece, czego się zresztą spodziewałem. Tak głęboko ufundowaną naturę musiał przyciągać grób świeżo pochowanego nauczyciela. Przybywszy tam, usiedliśmy obok siebie. Winnetou ujął mnie za rękę i zatrzymał ją w swojej, nie mogąc przez długi czas słowa przemówić, ja zaś nie miałem także powodu przerywać milczenia.
Muszę tu zauważyć, że nie wszyscy Apacze, których dotąd zauważyłem, mieszkali w pueblu; na to byłoby ono mimo swoich rozmiarów za małe. Zajmował je tylko Inczu-czuna z najwybitniejszymi wojownikami, ono tworzyło zarazem punkt środkowy dla członków plemienia Mescalerów, snujących się z trzodami koni i polujących w okolicy. Stąd rządził wódz całym szczepem i stąd przedsiębrał dalekie jazdy do innych plemion, uznających go swoim wodzem najwyższym. Były to plemiona Llanero, Jicarilla, Taracone, Chiriguai, Pinalenjo, Gila, Mimbrenjo, Lipan, Apaczów z kopalń miedzi i innych. Nawet Nawajo poddawali się zazwyczaj, jeśli już nie rozkazom jego, to zarządzeniom.
Ci z Mescalerów, którzy nie mieszkali w pueblu, oddalili się po pogrzebie, a zostało ich tylko tylu, ilu potrzeba było do pilnowania odebranych od Keiowehów, a pasących się w pobliżu, koni. To też siedziałem teraz z Winnetou obok grobu Kleki-petry sam i nie widziany przez nikogo. Należy jeszcze wspomnieć, że nazajutrz posadzono rzeczywiście dokoła grobu żołędzie, które później poschodziły. Drzewa te stoją tam jeszcze dotychczas.
Nareszcie zapytał Winnetou pierwszy: