Strona:PL Karol May - Winnetou 02.djvu/082

Ta strona została uwierzytelniona.
—   330   —

— Czy mój brat Old Shatterhand zapomni, że byliśmy jego wrogami?
— To się już stało — odrzekłem.
— Ale jednego nigdy nie przebaczysz.
— Czego?
— Obelgi, którą ci wyrządził mój ojciec.
— Kiedy?
— Gdyśmy cię po raz pierwszy zobaczyli.
— Ach, to, że mi w twarz plunął?
— Tak.
— Czemuż nie mógłbym tego przebaczyć?
— Bo ślinę można zmyć tylko krwią tego, który ją wypluł.
— Niech się Winnetou o to nie troszczy. I to już jest zapomniane.
— Mój brat powiada coś, w co ja nie mogę uwierzyć.
— Wierz mi. Udowodniłem już dawno, że o tem nie pamiętam.
— Czem?
— Tem, że twemu ojcu, Inczu-czunie, nie wziąłem tego bynajmniej za złe. A może sądzisz, że Old Shatterhand pozwoli sobie w twarz plunąć i nie odpowie na to pięścią, jeśli to za obelgę uważa?
— Tak, dziwiliśmy się później, że tego nie uczyniłeś.
— Ojciec mojego Winnetou nie mógł mnie obrazić. Otarłem ślinę, a potem przebaczyłem i zapomniałem. Nie mówmy już o tem!
— A jednak ja muszę do tego wrócić. Jestem do tego obowiązany jako względem brata.
— Czemu?
— Musisz się dopiero zapoznać ze zwyczajami naszego narodu. Żaden z wojowników nie przyzna się chętnie do błędu, a tem mniej wódz. Inczu-czuna wie, że nie miał słuszności, lecz nie wolno mu prosić cię o przebaczenie. Dla tego polecił mi z tobą pomówić. Winnetou prosi cię zamiast ojca.