Strona:PL Karol May - Winnetou 02.djvu/085

Ta strona została uwierzytelniona.
—   333   —

trzeba wiedzieć, aby pojąć waszą świętą księgę. Ale ten, którego zwolna, lecz pewnie, duszą na śmierć, nie może uwierzyć, żeby religia tego, który go zabija, mogła być religią miłości.
— Należy robić różnicę między religią, a jej wyznawcą, który tylko na zewnątrz się do niej przyznaje, lecz do jej zasad się nie stosuje!
— Tak mówią wszystkie blade twarze. Nazywają siebie chrześcijanami, ale nie postępują jako tacy. My mamy naszego Manitou, który pragnie, żeby wszyscy ludzie byli dobrzy. Staram się być dobrym człowiekiem i pod tym względem jestem chrześcijaninem, może lepszym od tych, którzy siebie wprawdzie za takich uważają, lecz nie posiadają miłości i szukają tylko we wszystkiem własnej korzyści. Nie mów zatem nigdy do mnie o wierze i nie usiłuj zrobić ze mnie człowieka, zwanego chrześcijaninem, a nie będącego nim może! Oto prośba, którą ci przedkładam!
Spełniłem ją i nie odezwałem się doń nigdy słowem z zamiarem nawracania go. Ale czy koniecznie w tym celu mówić potrzeba? Czyliż czyn nie jest o wiele potężniejszem, bardziej przekonywującem kazaniem od słowa? „Po czynach ich, poznacie ich“ powiada Pismo Święte. To też nie w słowach, lecz w całem życiu i działalności byłem nauczycielem Winnetou, zanim po latach, pewnego, niezapomnianego dla mnie, wieczora wezwał mnie sam do rozmowy o tym przedmiocie. Siedzieliśmy wówczas przez całe godziny razem i w uroczystej nocy weszło nagle zasiane w ciszy ziarno i przyniosło wspaniałe owoce.
Zadowoliłem się na razie uściśnieniem mu ręki na znak, że spełnię jego życzenie, on zaś mówił dalej:
— W jaki sposób połączył się mój brat ze złodziejami ziemi? Czyż nie wiedział, że to była zbrodnia względem ludzi czerwonych?
— Mogłem był powiedzieć to sobie, ale nie myślałem nad tem. Cieszyłem się stanowiskiem surweyora i nadzieją na dobrą zapłatę, którą miałem otrzymać.