Strona:PL Karol May - Winnetou 02.djvu/094

Ta strona została uwierzytelniona.
—   342   —

wszystkiego, ale twój ślad jest w powietrzu. Jak go znajdzie?
— Znajdzie. Mój brat Winnetou powiedział mi, że Old Shatterhanda nie można już wywieść w pole. Czemu teraz zmienia swe zdanie o nim?
— Bo dziś ma najtrudniejsze zadanie, jakie wogóle być może. Oko jego wyśledzi trop każdy, ale twój da się tylko myślą odczytać, a tego on jeszcze się nie nauczył.
— A jednak przyjdzie, ponieważ potrafi wszystko, wszystko, co zechce.
Wyszeptała tylko te słowa, a jednak mimoto przebijała się w nich taka wiara i ufność, że mogłem z tego być dumnym.
— Tak, pierwszy raz spotykam człowieka, który tak wyznaje się we wszystkiem. Jednego tylko spełnić nie potrafi, dlatego Winnetou bardzo żałuje.
— Cóż to takiego?
— Życzenie, które mamy wszyscy.
Właśnie postanowiłem był ukazać się, gdy wtem Winnetou wspomniał o jakiemś życzeniu. Czyż mogłem czegoś odmówić tym kochanym, poczciwym, ludziom! Mieli jakieś życzenie, a nie wyjawili mi go, przypuszczając, że go nie spełnię. Może właśnie byłbym się teraz dowiedział czego o niem? Nie odezwałem się więc i nadsłuchiwałem dalej.
— Czy mój brat, Winnetou, mówił już z nim o tem? — spytała Nszo-czi.
— Nie — odrzekł zapytany.
— A nasz ojciec, Inczu-czuna, także nie?
— Nie. Chciał mu to powiedzieć, lecz ja nie dopuściłem do tego.
— Dlaczego? Nszo-czi kocha tę bladą twarz tak bardzo, a jest córką najwyższego wodza Apaczów!
— Tak, jest nią i czemś jeszcze więcej. Każdy czerwony wojownik i każda blada twarz byłaby szczęśliwą, mając ją za żonę, tylko nie Old Shatterhand.
— Skąd mój brat, Winnetou, o tem wie, skoro z nim o tem nie mówił?