mylę. To nawet zaszczytniej, gdy się je ma w peruce, bo w takim razie coś musiałyby kosztować, a prawdziwe rosną za darmo.
— To pozwoliłbym im róść samym!
— Szanowny sir, niech was kaczka kopnie! Szukam pociechy w miłosnem strapieniu i w smutku małżeńskim i słyszę drwiny! Życzę wam także peruki, a potem czerwonej wdowy, któraby wyrzuciła was za drzwi. Bądźcie zdrowi!
Odbiegł odemnie jak szalony.
— Samie! — zawołałem za nim. — Jeszcze jedno!
— Cóż takiego? — zapytał, stając.
— A gdzie on?
— Kto?
— Nowy kostyum?
— Odesłałem go z powrotem. Chciałem go ubrać na wesele i wziąć w nim ślub, ale że z wesela nic, więc i bluzy nie potrzebuję. Howgh!
Tak skończyła się przyjaźń Sama z ubywającym ciągle czerwonym księżycem. Zresztą niebawem był znów dobrej myśli i przyznał się, że się cieszy z tego, iż jest kawalerem. Zapewnił, że nie roztanie się już nigdy ze swą starą bluzą, ponieważ jest lepszą, praktyczniejszą i wygodniejszą od bluz wszystkich krawczyń czerwonoskórych. Sprawdziły się więc moje domysły, to jest Sama nie można było sobie wyobrazić jako małżonka.
Wieczorem dnia tego jadłem, jak zwykle, razem z Inczu-czuną i z Winnetou. Młodszy wódz oddalił się po wieczerzy, a ja chciałem to samo zrobić, kiedy Inczu-czuna uczynił wzmiankę o przygodzie Sama i sprowadził rozmowę potem na związki pomiędzy białymi a czerwonoskórymi. Zmiarkowałem, że mnie brał na egzamin.
— Czy mój młody brat, Old Shatterhand, uważa takie małżeństwo za dobre, czy za niewłaściwe? — zapytał.
— Jeżeli zawarte wobec kapłana, a Indyanka przyjmie przedtem chrześcijaństwo, to nie widzę w tem nic niewłaściwego — odrzekłem.
Strona:PL Karol May - Winnetou 02.djvu/104
Ta strona została uwierzytelniona.
— 352 —