Strona:PL Karol May - Winnetou 02.djvu/121

Ta strona została uwierzytelniona.
—   369   —

ukłonił się jej nizko kilka razy i włożył głowę w otwór na szyję, aby spojrzeć nim w dziurę.
Niepokoiłem się o wynik tego dzieciństwa. Rozglądnąłem się dokoła i zobaczyłem ku memu uspokojeniu, że czerwonoskórcy z wielką powagą zajmowali się tą sprawą. Oblicza obu wodzów także nie zdradzały niezadowolenia, choć nie ulegało wątpliwości, iż Inczu-czuna wiedział, że to, co Sam wyprawiał, było prostą komedyą.
Z pięć minut trzymał stary chytrzec głowę pod kołnierzem bluzy i wymachiwał rękami jakby na znak, że ma przed oczyma ważne i cudowne rzeczy. Wkońcu wyciągnął głowę z wysoce poważną miną. Porozpinał bluzę, wdział ją znów na siebie i wezwał obecnych:
— Niechaj moi czerwoni bracia zasypią otwór, gdyż, dopóki jest otwarty, nic mi mówić nie wolno.
Po wykonaniu tego zarządzenia odetchnął głęboko, jak gdyby się czuł bardzo wyczerpanym i rzekł:
— Wasz czerwony brat lekarz widział fałszywie, gdyż stanie się coś przeciwnego. Dowiedziałem się o wszystkiem, co przyniosą najbliższe tygodnie, lecz nie wolno mi tego wyjawić. Mogę wytłumaczyć tylko niektóre rzeczy. Widziałem w otworze strzelby i słyszałem wystrzały. Kto ma strzał ostatni, nie mógł polec, ni umrzeć, a ostatni strzał pochodził z rusznicy Old Shatterhanda. On więc musi być zwycięzcą. Nieszczęście grozi mym czerwonym braciom, a mogą uniknąć go tylko w ten sposób, że będą się trzymali Old Shatterhanda. Jeśli jednak to uczynią, czego od nich zażądał ich lekarz, zginą. Tak powiedziałem. Howgh!
Skutek tego proroctwa był na razie przynajmniej taki, jaki Sam sobie zamierzył. Czerwonoskórni uwierzyli mu najwidoczniej. Z oczekiwaniem spoglądali ku wozowi, sądząc, że lekarz wyjdzie się bronić. Nie pokazał się jednak, więc przypuścili, że się za zwyciężonego uznał. Sam Hawkens przystąpił do mnie, błysnął małemi oczkami i zapytał:
— No, sir, jakże się sprawiłem?
— Jak prawdziwy, rzetelny, oszust.