piękną mimo stroju męskiego i męskiego sposobu siedzenia na koniu.
Pierwsze dni podróży minęły bez godnego wzmianki zdarzenia. Jak wiadomo, potrzebowali Apacze pięciu dni, aby od miejsca napadu dotrzeć do puebla nad Rio Pecos. Przewóz rannych i jeńców przedłużył drogę. Tym razem już w trzy dni dostaliśmy się na miejsce zamordowania Kleki-petry przez Rattlera. Tam zatrzymaliśmy się na nocleg. Apacze poznosili kamienie na skromny pomnik. Winnetou spoważniał tu jeszcze bardziej, niż zwykle. Opowiedziałem jemu, ojcu jego i siostrze, co mówił mi Kleki-petra o swem życiu poprzedniem.
Nazajutrz rano ruszyliśmy tam, gdzie nasze prace miernicze przerwał tak nagle napad. Pale tkwiły jeszcze w ziemi, mogłem się więc zaraz zabrać do pracy, ale było coś ważniejszego do czynienia.
Oto wówczas po walce nie wpadło Apaczom na myśl pochować zabitych białych i Keiowehów, lecz zostawili trupy tak, jak leżały. Tego, czego oni zaniechali, podjęły się sępy i inne drapieżce, ale oczywiście w sposób odmienny. Kości leżały dokoła, bądźto zupełnie poobgryzane, bądź też obwieszone jeszcze resztkami zgniłego mięsa. Pozbieranie tych szczątków i zakopanie ich we wspólnym grobie było dla mnie, dla Sama, Dicka i Willa robotą straszną. Apacze nie wzięli w tem oczywiście udziału.
Na tem przeszedł dzień jeden i dopiero nazajutrz zacząłem pracę. Oprócz wojowników, którzy mieli mnie dopomagać, Winnetou i jego siostra nie odchodzili prawie od mego boku. Była to zupełnie inna robota, aniżeli wówczas z niemiłymi ludźmi. Czerwonoskórni, których nie zatrudniałem, snuli się po okolicy, a wieczorem przynosili zdobycz z polowania.
Mimo trudności terenu dotarłem do punktu połączenia z następną sekcyą już po trzech dniach, a w czwartym uzupełniłem rysunki i zapiski. Dobrze się stało, że w tak krótkim czasie dokończyłem prac, gdyż zima
Strona:PL Karol May - Winnetou 02.djvu/124
Ta strona została uwierzytelniona.
— 372 —