kąś ulgę w mem cierpieniu. Zerwałem się z klęczek i krzyknąłem tak głośno, że aż echo się odbiło od skał poblizkich.
Winnetou wstał też powoli, jak gdyby przytrzymywały go cetnary, a objąwszy mnie obiema rękami, powiedział:
— Oni już nie żyją! Największy, najszlachetniejszy z wodzów i siostra moja Nszo-czi, która duszę swoją tobie oddała. Umarła z twem imieniem na ustach. Nie zapomnij o tem, nie zapomnij, kochany bracie!
— Nigdy, nigdy nie zapomnę! — zawołałem.
Potem twarz jego przybrała wyraz całkiem inny, a głos jego brzmiał jak grzmoty dalekie, kiedy mnie zapytał następnie:
— Czy słyszałeś, co było jej prośbą ostatnią?
— Tak.
— Zemsta! Mam ją pomścić, a pomszczę ją tak, jak nikt jeszcze mordu nie pomścił. Czy wiesz, kim byli mordercy? Czy ich widziałeś? Były to blade twarze, którym nie zrobiliśmy nic złego. Tak zawsze było i tak będzie zawsze, dopóki nie wypuszczą krwi z ostatniego z czerwonych mężów. Choćby on bowiem zginął własną śmiercią, to obchodzenie się białych względem mojego narodu jest jednem wielkiem morderstwem. Chcieliśmy udać się do miast tych przeklętych bladych twarzy; Nszo-czi pragnęła zostać białą skwaw, ponieważ kochała ciebie i sądziła, że zdobędzie twe serce, jeśli sobie przyswoi wiedzę i obyczaje białych. Przypłaciła to jednak życiem. To wszystko jedno, czy was kochamy, czy nienawidzimy; gdzie blada twarz nogę postawi, tam idzie w ślad za nim nasza zguba. Pójdzie płacz wielki po wszystkich szczepach Apaczów i podniesie się wielkie wycie wściekłości i zemsty wszędzie, gdzie tylko znajdują się członkowie naszego narodu. Oczy wszystkich patrzą teraz na Winnetou, aby zobaczyć, jak pomści śmierć ojca i siostry. Niechaj mój brat, Old Shatterhand, posłucha, co ślubuję tutaj tym obu trupom! Przysięgam na Wielkiego Ducha i wszystkich moich walecznych
Strona:PL Karol May - Winnetou 02.djvu/143
Ta strona została uwierzytelniona.
— 389 —