Strona:PL Karol May - Winnetou 02.djvu/157

Ta strona została uwierzytelniona.
—   403   —

miejsca płaskiej preryi, pokrytej z początku krzewami, o potem trawą zieloną, a w końcu zeschłą. Slady były wyraźne, gdyż Santer jechał przeważnie ostro, więc kopyta jego konia odbijały się silnie.
Gdy się zmierzchło, zsiedliśmy z koni i ruszyliśmy za tropem piechotą, gdyż w ten sposób widzieliśmy go dokładniej. Tak szliśmy dopóty, dopóki nie straciliśmy go całkiem z oczu. Zatrzymaliśmy się szczęściem na miejscu, gdzie było trochę zieleni. Konie puściliśmy na paszę, a sami otuliwszy się kocami, ułożyliśmy się do snu, gdzie który stał.
Noc była bardzo chłodna. Zauważyłem też kilkakrotnie, że towarzysze budzili się z tego powodu. Ja i bez tego nie mógłbym był zasnąć. Gwałtowna śmierć Inczu-czuny i jego córki trzymała mi oczy otworem, a ilekroć je zamknąłem, widziałem oboje leżących w kałuży krwi i słyszałem ostatnie słowa Nszo-czi. Zacząłem sobie wyrzucać, że nie okazywałem jej więcej uprzejmości i że w owej rozmowie z ojcem nie wyraziłem się inaczej. Wydawało mi się, jak gdybym wpędził ją tem w objęcia śmierci.
Nad ranem zrobiło się jeszcze zimniej. Wstałem i zacząłem chodzić, aby się rozgrzać. Sam Hawkens spostrzegł to i zapytał:
— Zmarzliście, szanowny sir? Powinniście byli zabrać z sobą na Zachód flaszkę do grzania. Greenhorny zwykły przecież nosić się z takiemi rzeczami. Ja chwalę sobie moją starą bluzę; nie przebije jej ani strzała Indyanina, ani zimno. Czy wam jej pożyczyć, hi! hi! hi!
Z powodu zimna pobudzili się wszyscy przed świtem. Skoro tylko można było rozpoznać ślady, pojechaliśmy dalej. Konie wypoczęły dobrze, a że w nocy trochę przeziębły, więc rwały dzielnie naprzód, ponieważ to je rozgrzewało.
Znajdowaliśmy się wciąż jeszcze na preryi, która stawała się falistą. Na grzbietach fal trawa była zeschła i twarda, a w dolinach zielona i miękka. Tu i ówdzie