Strona:PL Karol May - Winnetou 02.djvu/170

Ta strona została uwierzytelniona.
—   416   —

— Nie. Chcieliśmy się dowiedzieć, ale Apacze powrócili za prędko. Spodziewaliśmy się, że zatrzymają się tam, dopóki ich nie zdołamy podpatrzeć.
— W takim razie daremne wszelkie poszukiwania, choćby nawet dziesięć razy po stu ludzi w tym celu się tam udało. Czerwoni mężowie umieją doskonale robić takie miejsca całkiem nieznacznemi. Ponieważ jednak mój biały brat zastrzelił największego z naszych wrogów i jego córkę, zrobimy mu tę przysługę, że pojedziemy tam z nim i pomożemy mu szukać. Przedtem jednak musimy pojmać ścigających, a potem także zabić Winnetou.
— Winnetou? Wszak on będzie z nimi!
— Nie, on nie może opuścić teraz zmarłych i zatrzyma przy sobie większą część wojowników, a mniejszą poprowadzi ten biały pies, Old Shatterhand, który zgruchotał kolana naszemu wodzowi. Ten oddział dziś pokonamy.
— A potem podążymy w Góry Nuggetów, aby uśmiercić Winnetou i rozpatrzeć się za pokładami złota!
— Nie może być tak, jak sobie mój brat myśli. Winnetou musi pochować ojca i córkę, w tem przeszkodzić mu nie wolno, bo Wielki Duch nie przebaczyłby nam tego. Napadniemy na niego po pogrzebie. On nie pojedzie już teraz do miast bladych twarzy, lecz powróci do domu. Potem urządzimy zasadzkę, albo zwabimy go tak, jak Old Shatterhanda, który tu pewnie będzie. Czekam tylko na powrót wywiadowcy, ukrytego po drugiej stronie. Także straże, wystawione daleko, nie doniosły mi jeszcze o niczem.
Ostatnie słowa mówcy przestraszyły mię bardzo. Przed laskiem były więc straże! Co będzie, jeśli Sam Hawkens ich nie spostrzeże i między nie się dostanie? Zaledwie to pomyślałem, usłyszałem kilka krótkich okrzyków. Dowódca zerwał się i jął nadsłuchiwać. Reszta Keiowehów zamilkła także, nadstawiwszy uszu.
Wtem zbliżyła się do lasku grupa, złożona z czterech czerwonoskórców, wlokących z sobą białego, który