Strona:PL Karol May - Winnetou 02.djvu/192

Ta strona została uwierzytelniona.
—   438   —

to w lewo i kwadrans upłynął, zanim stanęliśmy u ujścia parowu, gdzie też zsiedliśmy z koni. Za chwilę już ujrzeliśmy Apacza, który z drzewa wypatrywał Keiowehów.
— Przybyli. — oznajmił. — Chciałem ich zliczyć, ale nie mogłem, bo nie jechali po jednemu i byli bardzo daleko.
— Czy zwrócili się ku dolinie? — pytał Winnetou.
— Nie. Zatrzymali się tam na preryi i porozkładali się pośród zarośli. Potem oddzielił się od nich jeden wojownik i poszedł piechotą ku dolinie.
— To wywiadowca. Mamy właśnie tyle czasu, żeby łapkę otworzyć, a potem zamknąć. Mój brat, Old Shatterhand, weźmie z sobą Stone’a, Parkera i dwunastu moich wojowników i obejdzie górę tu na lewo. Koło bardzo grubej i wysokiej brzozy, którą tam ujrzy, wejdzie w las, który się powoli wznosi, a po drugiej stronie znowu opada. Przybywszy tam, znajdzie się mój brat w przedłużeniu doliny, z której wyszliśmy na Nugget-tsil. Idąc dalej tą doliną, zajdzie niebawem na miejsce, gdzie zostawiliśmy konie, a dalszą drogę już zna. Niech jednak nie posuwa się otwartą doliną, lecz brzegiem jej i kryje się w lesie. Old Shatterhand będzie siedział w tym lesie, skąd po drugiej stronie prowadzi wejście do parowu. Spostrzeże nieprzyjacielskiego wywiadowcę, ale mu nie będzie przeszkadzał. Potem zobaczy nadchodzących nieprzyjaciół i pozwoli im wejść do parowu.
— Więc taki jest twój plan — mówiłem dalej za niego. — Ty zostaniesz tutaj, aby obsadzić wyjście, a ja wrócę drogą okrężną, opisaną mi teraz przez ciebie, do stóp Nugget-tsil, aby tam zaczekać na nieprzyjaciół i towarzyszyć im potem ukradkiem, dopóki nie wejdą tu do pułapki?
— Tak sobie to wyobrażam. Jeżeli Old Shatterhand nie popełni jakiego błędu, to połów uda się nam z pewnością.
— Będę ostrożny, jak tylko być można. Czy Winnetou da mi jeszcze jakie wskazówki?
— Nie. Resztę pozostawiam tobie.