się jej z preryą ukryć się, by tam pochwycić szpiega; gdyby bowiem tamtędy uciekał, musiałby był przejść koło mnie.
Plan ten był wprawdzie dobry, ale niestety nie dało się go wykonać, gdyż w chwili, kiedy biegłem zakrętem doliny i wychyliłem się poza wystającą grupę zarośli, ujrzałem przed sobą ludzi i konie tak blizko, że z trudem zdołałem rzucić się wstecz i wsunąć pomiędzy drzewa.
Keiowehowie rozłożyli się tu za krzakami obozem, a dlaczego to uczynili, nie trudno było odgadnąć.
Zatrzymali się najpierw na preryi i wysłali jednego na zwiady, któremu poruczyli niezbyt trudne zadanie, jak się później przekonałem. Oto Santer, znający okolicę, wyjechał daleko naprzód, aby nas znaleźć i donieść o tem Indyanom, skoro tylko przybędą. Kiedy jednak nadeszli, a on nie wrócił jeszcze, wysłali czerwonoskórca na zwiady, któremu wystarczyło pójść tylko jego tropem. Obawiać się nie miał czego, gdyż w razie niebezpieczeństwa byłby Santer nawrócił, aby Indyan ostrzec. Wywiadowca wszedł więc tak daleko w dolinę, jak mu zdawało się koniecznem, a nie ujrzawszy nieprzyjaciela, cofnął się do swoich z tą wiadomością. Ponieważ dolina w nocy lepiej nadawała się na pobyt, niż otwarta prerya, przeto postanowili Keiowehowie opuścić ją i udać się na dolinę. Santer okrążyć ich nie mógł i musiał się na nich natknąć, pomimo że dla ostrożności nie rozniecili ognisk.
Teraz było już pewnem, że nie dostaniemy ich w ręce dziś, ani jutro, jeżeli Santer był na tyle mądry i odgadł nasz plan. Co było czynić? Czy miałem wrócić na swoje miejsce i zaczekać, czy też Keiowehowie przecież nie wpadną rano w pułapkę? A może wypadało cofnąć się aż do Winnetou po inne zarządzenia wobec tego stanu rzeczy, który byłbym mu przedstawił? Była jeszcze trzecia, ale niebezpieczna dla mnie, ewentualność, a mianowicie pozostać tutaj. W każdym razie dla nas bardzo ważną rzeczą było dowiedzieć się, co postanowią czerwonoskórcy, uwiadomieni przez Santera
Strona:PL Karol May - Winnetou 02.djvu/195
Ta strona została uwierzytelniona.
— 441 —