Strona:PL Karol May - Winnetou 02.djvu/213

Ta strona została uwierzytelniona.
—   459   —

a my mamy nadejść od strony przeciwnej, czyli od południowego wschodu?
— Tego właśnie i ja chcę. Mój brat Shatterhand ma zawsze te same myśli, co ja. Sprawdzają się słowa, które powiedział mój ojciec Inczu-czuna, kiedy piliśmy krew braterstwa: „Dusza żyje w krwi. Dusze tych dwu młodych wojowników przejdą w siebie nawzajem tak, że utworzą jedną duszę. Co potem pomyśli Old Shatterhand, to niechaj będzie myślą Winnetou, a co Winnetou zechce, to niechaj będzie także wolą Old Shatterhanda.“ Tak powiedział i tak się też stało. Oko jego spojrzało w nasze serca i zobaczył naszą przyszłość otwartą. Ucieszy go to także w odwiecznych ostępach i wzmoże jego szczęśliwość, że przepowiednia się spełnia. Howgh!
Zamilkł ze wzruszenia, a my wszyscy, znajdujący się przy nim, uczciliśmy to milczenie. Był to niemy, a jednak wymowny, wyraz pietyzmu, okazanego ojcu przez syna. Dopiero po kilku minutach otrząsnął się, zakłopotany wzruszeniem, które go opanowało, i mówił dale]:
— Tak, udamy się do wsi Tanguy, ale nie prostą, najkrótszą drogą, którą pojadą Keiowehowie, lecz okrążymy ich terytoryum i przybędziemy z drugiej strony. Tam straży nie będzie i łatwiej nam się powiedzie nasz plan. Pytanie tylko, kiedy stąd należy wyruszyć. Co Old Shatterhand o tem myśli?
— Moglibyśmy zaraz odjechać; droga daleka, a im prędzej wybierzemy się, tam prędzej dotrzemy do celu. Ale ja nie radziłbym tego czynić.
— Czemu nie?
— Bo nie wiemy, kiedy Keiowehowie opuszczą te strony.
— Prawdopodobnie jeszcze dzisiaj wieczorem.
— Ja uważam to także za prawdopodobne, ale może być, że zatrzymają się tu aż do jutra. Nie zdaje mi się też wykluczonem, że nas nie zaatakują. W każdym razie musimy, odchodząc pierwej, przygotować się na to,