Strona:PL Karol May - Winnetou 02.djvu/226

Ta strona została uwierzytelniona.
—   472   —

będzie można nawet pomyśleć o spaniu; nie dla braku czasu, lub sposobności, lecz z powodu wody.
Sam Hawkens znajdował się na małej wysepce, do której ja chciałem się podkraść, w tym celu więc trzeba było pójść do wody. Zresztą jeszcze przedtem, aby się dostać z Winnetou z naszej wyspy na brzeg rzeki, należało ją przepłynąć, przyczem musieliśmy się zupełnie przemoczyć. Była to już połowa grudnia, a woda zimna. Któżby mógł wtedy spać w przemokłem ubraniu?
Skoro się ściemniło, zbudzono nas, gdyż i Winnetou zasnął także. Czas był wyruszyć do wsi. Zdjęliśmy niekonieczne części odzieży i zostawiliśmy wszystko, co mieliśmy po kieszeniach. Z broni wzięliśmy tylko noże z sobą. Potem wskoczyliśmy w rzekę i przepłynęliśmy na prawy brzeg, gdyż idąc wzdłuż niego, mogliśmy się dostać nad Salt Fork. Szliśmy z godzinę tym brzegiem przeciw prądowi i dostaliśmy się na miejsce, gdzie Salt Fork uchodził do Red River. O kilkaset kroków dalej na lewo ujrzeliśmy ogniska wsi. Leżała na lewym brzegu, a my znajdowaliśmy się na prawym. Musieliśmy się więc przeprawić.
Uczyniliśmy to jednak nie zaraz, lecz trzymając się prawego brzegu, puściliśmy się wpierw wzdłuż całej wsi, leżącej po drugiej stronie. Słowo wieś nie posiada tu europejskiego znaczenia, nie określa kompleksu domów, otoczonych ogrodami i polami. Z ogrodów i pól nie było tu ani śladu, a mieszkania tworzyły teraz namioty z grubej skóry, podczas gdy w lecie mieszkają czerwoni zwykle w płóciennych.
Prawie przed każdym namiotem płonęło ognisko, przy którem siedzieli mieszkańcy, grzejąc się i spożywając wieczerzę. Największy namiot stał mniej więcej w środku wsi. Wejście do niego zdobiły włócznie, obwieszone piórami i szczególnego kształtu lekami. Przy ognisku siedział wódz Tangua z młodym, ośmnastoletnim może Indyaninem i dwoma chłopcami w wieku lat mniej więcej dwunastu i czternastu.
— Ci trzej, to jego synowie. — rzekł Winnetou. —