Strona:PL Karol May - Winnetou 02.djvu/239

Ta strona została uwierzytelniona.
—   483   —

lił się, gdyż Winnetou zamierzył się natychmiast, aby się wychylić pod łodzią i przewrócić ją. Gdyby to nastąpiło, na nicby się nie przydała strzelba Santerowi, wpadającemu do wody i byłoby przyszło do mocowania się, w którem Indyanin, jako zręczniejszy, musiałby zostać zwycięzcą. Morderca Inczu-czuny i Nszo-czi poznał to, odłożył strzelbę czemprędzej i pochwycił za wiosło. Był to dla niego już największy czas, gdyż zaledwie je zdołał w ruch wprawić, wynurzył się Winnetou w tem miejscu, w którem łódź była przed chwilą. Santer już zaniechał strzału, usunął się kilku silnymi ruchami wioseł z niebezpiecznego pobliża zawziętego wroga i krzyknął:
— Widzisz psie, że mnie nie schwytasz? Kule zachowam do następnego widzenia!
Winnetou wytężył wszystkie siły, aby go jednak dosięgnąć, ale napróźno. Żaden pływak, choćby nawet szampion światowy, nie dopędzi łodzi, popychanej wiosłami po rwącej wodzie.
To wszystko rozegrało się prawie w jednej minucie, a mimoto, zaledwie Santer zniknął we mgle, ukazało się kilku Apaczów, którzy usłyszawszy głośne okrzyki i wystrzał, natychmiast skoczyli z wyspy do wody. Zawołałem ich do siebie, żeby mi pomogli Pidę zanieść na wyspę. Znalazłszy się na niej, kazałem Keioweha od siebie odwiązać. Wtem zwrócił się Winnetou do swoich ludzi ze słowami:
— Niechaj moi czerwoni bracia przygotują się prędko! Santer popłynął właśnie rzeką na czółnie i musimy ruszyć za nim.
Był tak rozdrażniony, jakim nie widziałem go nigdy przedtem.
— Musimy za nim wyruszyć, tak musimy — potwierdziłem ja. — Ale co się stanie z Samem Hawkensem i naszymi dwoma jeńcami?
— Tobie ich pozostawiam. — odpowiedział.
— Więc ja mam tutaj pozostać?
— Tak. Ja muszę pochwycić Santera, mordercę mojego ojca i siostry, ale ty masz obowiązek wyswobodzić