Strona:PL Karol May - Winnetou 02.djvu/242

Ta strona została uwierzytelniona.
—   486   —

dych twarzy, które chcą budować drogę dla ognistego konia. Ale proszę cię, żebyś do nas powrócił, skoro tylko dobry Manitou ci na to pozwoli. Chętnie cię zawsze przyjmą w pueblu nad Rio Pecos, a gdyby mnie tam nie było, dowiesz się, gdzie mnie można znaleźć.
Podczas naszej rozmowy przygotowali się Apacze do drogi. Winnetou podał rękę Dickowi i Stone’owi na pożegnanie, a następnie znów przystąpił do mnie.
— Mój brat wie, — rzekł — jak radowały się nasze serca, kiedy ruszaliśmy w drogę z nad Rio Pecos; zaskoczyła na niej śmierć Inczu-czunę i Nszo-czi. Jeśli kiedy nas odwiedzisz, nie usłyszysz już głosu najpiękniejszej córy Apaczów, która zamiast do miast bladych twarzy odeszła w krainę zmarłych. Teraz pędzi mnie zemsta od ciebie, ale ciebie miłość przyprowadzi do nas. Pragnę bardzo, żebym ci mógł zostawić wiadomość nad Rio Bosco, gdyby to jednak nie nastąpiło, nie baw zbyt długo w miastach Wschodu, lecz przyjeżdżaj do mnie jak najrychlej. Wiesz, kogo mi masz zastąpić. Czy przyrzekasz mi wnet powrócić, mój kochany, drogi bracie Szarlih?
— Przyrzekam. — odpowiedziałem — Serce moje pójdzie za tobą, kochany bracie Winnetou. Tobie także wiadomo, co obiecałem umierającemu Kleki-petrze. Słowa danego muszę dotrzymać.
— Niechaj więc dobry Manitou kieruje wszystkimi twymi krokami i osłania cię na wszystkich drogach. Howgh!
Uścisnął mnie i ucałował, wydał swym ludziom krótki rozkaz i wsiadł na konia, by wjechać w wodę. Skutkiem tego rozkazu podzielili się Apacze i jeden oddział przepłynął na prawy, a drugi na lewy brzeg rzeki. Patrzyłem za moim Winnetou, dopóki nie zniknął w mgle. Zdawało mi się, że tracę część mojej własnej istoty, a jemu równie ciężko przyszło się rozstać.
Stone i Parker zauważyli moje rozrzewnienie,a pierwszy z nich rzekł swoim prostym, serdecznym, sposobem:
— Nie bierzcie sobie tego tak do serca, sir! Złapiemy znów niebawem Apaczów. Pojedziemy za nimi,