Strona:PL Karol May - Winnetou 02.djvu/249

Ta strona została uwierzytelniona.
—   493   —

— W miejscu bezpiecznem, o którem się teraz nie dowiesz! On sam ci to potem powie. Z tych moich ostatnich słów poznasz, że nie zamierzam Pidy zabić. Mamy u siebie jeszcze jednego Keioweha, wziętego do niewoli; wyciągnąłem go z kolczastych zarośli, w których nas podsłuchiwał. Będzie wolny razem z twoim synem, jeśli nam wydasz w zamian Sama Hawkensa.
— Uff! Dostaniesz go, tylko przyprowadź wpierw Pidę i wojownika Keiowehów!
— Przyprowadzić? Ani mi się śni! Znam Tanguę z tego, że mu ufać nie można. Oddaję dwu za jednego, a więc nadzwyczaj tanio i zachowuję się względem was bardzo dobrotliwie. Muszę od was za to zażądać, żebyście zaniechali wszelkich podstępów.
— Udowodnij mi wpierw, że Pida oczywiście u was się znajduje!
— Udowodnić? A tobie co? Ja to powiadam, a więc to prawda. Old Shatterhand to nie Tangua. Pozwól mi zobaczyć Sama Hawkensa! Już go zapewne na wyspie niema, bo niewątpliwie boicie się, że tam już nie jest bezpieczny. Muszę się z nim porozumieć.
— O czem chcesz z nim mówić?
— Chcę dowiedzieć się z własnych ust jego, jak mu się u was powodziło. Od tego będzie zależało to, co potem nastąpi.
— Muszę pierwej w tej sprawie zapytać o zdanie najstarszych wojowników. Oddal się do najbliższego namiotu, a potem usłyszysz, co postanowiliśmy.
— Dobrze! Ale nie ociągajcie się, gdyż, jeśli mnie zatrzymacie poza oznaczony czas, to Pidę powieszą.
Ten rodzaj śmierci jest dla czerwonego najhaniebniejszy. Można sobie wyobrazić wściekłość Tanguy! Podszedłem do najbliższego namiotu i usiadłem na ziemi, otoczony tak samo, jak przedtem, wojownikami. Tangua powołał swoich starszych wojowników do siebie i zaczął się z nimi naradzać. W każdej parze zwróconych na mnie oczu gorzał ogień, który tylko ze względu na Pidę nie stał się dla mnie zgubnym. Przytem zauważy-