w Nowym Orleanie kilku przyjaciołom po zawodzie. Tych, których to jeszcze nie spotkało, ostrzegłem i poprosiłem, żeby posłali po mnie, jeżeliby Wiliam przyszedł raz jeszcze.
To były wszystkie wiadomości, które zebrałem, teraz utkwiłem bezradnie w mrowisku ludzkiem, zapełniającem ulice Nowego Orleanu. Zgłosiłem się oczywiście ze swoją sprawą na policyi, a potem nie pozostawało mi nic innego, jak zaczekać na wynik starań tej władzy. Nie mogąc bezczynnie tracić czasu, snułem się i ja wśród ludzkiego chaosu i szukałem. Liczyłem bowiem na szczęśliwy przypadek.
Nowy Orlean ma wybitnie południowy charakter, zwłaszcza w starszych dzielnicach, gdzie na brudnych, wązkich uliczkach pełno domów z altankami i werandami. Tam kryje się życie, które unika światła dziennego. Tam można widzieć wszystkie barwy twarzy od chorobliwie żółtawo białej do najgłębszej murzyńskiej czarności. Mężczyźni nawołują, kobiety krzyczą, kataryniarze, wędrowni śpiewacy i gitarzyści popisują się rozdzierającymi uszy kawałkami. Tu wlecze rozgniewany majtek za warkocz łającego Chińczyka, tam biją się dwaj murzyni, otoczeni kołem śmiejących się widzów. Na zbiegu ulic uderzają przypadkiem o siebie dwaj tragarze, zdejmują z pleców natychmiast ciężary i rzucają się wściekle na siebie. Nadchodzi trzeci, chce ich pogodzić i dostaje od obydwu ciosy, które się jemu nie należały.
Lepsze wrażenie robią małe przedmieścia, zabudowane zgrabnemi willami, otoczonemi zawsze czystymi ogrodami, w których rosną róże, palmy, oleandry, grusze, figi, brzoskwinie, pomarańcze i cytryny. Tam znajduje mieszkaniec upragniony spokój dla duszy i ciała, gdy wyjdzie z hałasu miejskiego.
Największe ożywienie panuje oczywiście w porcie. Tam roi się od okrętów i statków różnego rodzaju i rozmaitych rozmiarów. Tam leżą stosy olbrzymich balonów wełny i beczek, a wśród nich krzątają się setki robot-
Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/022
Ta strona została uwierzytelniona.
— 12 —