Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/044

Ta strona została uwierzytelniona.
—   34   —

son i jest niebezpiecznym oszustem, którego należy nieszkodliwym uczynić.
Upadła jak zemdlona na krzesło i zawołała:
— Nie, nie! To nieprawda! Ten miły, niezrównany człowiek nie może być oszustem. Nie wierzę panu!
— Uwierzy pani, skoro mnie tylko wysłucha. Pozwoli pani, że jej o wszystkiem dokładnie opowiem!
Przedstawiłem jej właściwy stan sprawy i sprawiłem to, że jej życzliwość dla „miłego i niezrównanego“ sekretarza zamieniła się w gwałtowny gniew. Przekonała się, że ją najhaniebniej okłamano i wyraziła mi nawet swe zadowolenie z tego powodu, że przyszedłem do niej w przebraniu.
— Gdyby pan tego był nie uczynił — rzekła — nie dowiedziałby się pan odemnie prawdy i pojechałby pan wedle mojej wskazówki na północ do Nebraski, albo Dakoty. Postępowanie tego Gibsona-Clintona zasługuje na surową karę. Spodziewam się, że pan puści się natychmiast w pogoń za nim. Proszę też napisać mi z Kwintany, jak powiodło się panu. Gdy go pan będzie prowadził do Nowego Jorku, musi pan z nim do mnie wstąpić, żebym mu mogła powiedzieć, jak nim gardzę.
— To będzie trudno. W Teksas nie łatwo kogoś pochwycić i zabrać do Nowego Jorku. Czułbym się bardzo szczęśliwym, gdybym potrafił uwolnić Ohlerta z rąk uwodziciela i ocalić przynajmniej część tych sum, które oni w drodze podjęli. Na razie byłoby mi bardzo przyjemnie usłyszeć z ust pani, że nie jestem barbarzyńcą, niezdolnym do miłości.
W odpowiedzi na to usprawiedliwiła się gospodyni i zapewniła, że się pod tym względem nawróciła. Rozstaliśmy się bardzo serdecznie. Czekającym pod domem policyantom oświadczyłem, że sprawa już załatwiona, wcisnąłem im w ręce napiwek i odszedłem.
Oczywiście musiałem śpieszyć do Kwintany, zapytałem więc, kiedy odpływa tam statek, ale nie sprzyjało mi szczęście. Jeden parowiec odchodził wprawdzie do Tampico, ale nie miał się nigdzie zatrzymywać po