Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/052

Ta strona została uwierzytelniona.
—   42   —

i żyje dla swej idei, a reszta jest rzeczą Gibsona. Obłąkany uważał za stosowne powiedzieć kapitanowi, dokąd jedzie, a ten podzielił się ze mną tą wiadomością. Cóż poczniecie teraz?
— Naturalnie, że czemprędzej udam się za nimi.
— Mimo niecierpliwości musicie zaczekać do jutra. Wcześniej żaden statek tam nie odchodzi.
— A kiedy tam staniemy?
— Wobec teraźniejszego stanu wody dopiero pojutrze.
— Ach jak to długo, jak to długo!
— Weźcie na uwagę, że oni dwaj z powodu nizkiego stanu wody także późno przybędą. Nie da się to uniknąć, że czasem statek o dno zaryje i upływa sporo czasu, zanim go ruszą z miejsca.
— Żebym tylko wiedział, co Gibson zamierza i dokąd wlecze Ohlerta!
— Tak, to zaiste zagadka. Oszust ma niewątpliwie jakiś określony cel. Pieniądze, które dotąd podjęli, zrobią go człowiekiem zamożnym. Wystarczy, jeśli weźmie je sobie, a Ohlerta poprostu zostawi na lodzie. Że tego jeszcze nie uczynił, w tem dowód, że chce go jeszcze dalej wyzyskiwać. Bardzo mnie ta sprawa zajmuje, a ponieważ na razie przynajmniej tą samą drogą jedziemy, przeto jestem na wasze usługi, jeśli się wam podoba.
— Przyjmuję waszą pomoc z wdzięcznością, sir. Wzbudzacie we mnie szczere zaufanie ku sobie, wasza przychylność jest mi bardzo przyjemna, spodziewam się, że wasze łaskawe starania przydadzą się bardzo.
Uścisnęliśmy sobie ręce i wypróżniliśmy szklanki. Żałowałem mocno, że już wczoraj nie zwierzyłem się temu człowiekowi.
Podano nam właśnie nowe szklanki, kiedy doleciał nas ze dworu zgiełk przeraźliwy. Dzikie wrzaski ludzkie i szczekanie psów zbliżały się coraz bardziej. Naraz otwarły się gwałtownie drzwi i weszło sześciu mężczyzn, z których każdy musiał już dobrze wypić przedtem, gdyż żadnego nie można było nazwać trzeźwym. Ordynarne postaci i twarze, lekkie południowe ubranie i pyszna