Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/063

Ta strona została uwierzytelniona.
—   51   —

i położyłem na stole przed sobą, żeby go móc łatwo dosięgnąć.
— To nie potrzebne! — szepnął do mnie Old Death. — Winnetou poradzi sobie nawet z podwójną liczbą takich drabów.
Rowdy rozkraczył się szeroko przed Apaczem, oparł ręce na biodrach i rzekł:
— Czego szukasz tu, w Matagordzie, czerwona skóro? My nie możemy znieść dzikich w swem towarzystwie.
Winnetou nie spojrzał nawet na mówiącego, poniósł szklankę do ust, pociągnął dobry łyk, mlasnął językiem na znak, że mu dobrze smakuje i postawił znowu szklankę na stole.
— Czy słyszałeś, co powiedziałem, przeklęty czerwonoskórcze? — krzyknął rowdy. — Chcę wiedzieć, co tutaj robisz. Snujesz się, by podsłuchiwać i grać rolę szpiega. Te czerwone skóry stoją po stronie Juareza, który ma także skórę czerwoną, ale my jesteśmy po stronie imperatora Maksa i wieszamy każdego Indyanina, który nam wejdzie w drogę. Jeśli w tej chwili nie zawtórujesz nam w okrzyku: „Niech żyje cesarz Maks!“, to założymy ci stryczek na szyję!
I teraz nie odezwał się Apacz ani słowem, ani nawet nie drgnął na twarzy.
— Psie, czy rozumiesz mnie? Żądam odpowiedzi! — wrzasnął rowdy rozwścieczony widocznie i położył pięść na ramieniu Winnetou.
Na to poderwała się natychmiast gibka postać Indyanina.
— Precz! — zawołał rozkazująco. — Nie cierpię, jeśli na mnie kujot wyje.
Kujotem nazywają tchórzliwego wilka preryowego i uważają go powszechnie za zwierzę godne pogardy. Indyanie posługują się tą obelgą, ilekroć chcą komuś okazać swoje lekceważenie.
— Kujot? — zawołał rowdy. — To obelga, za którą puszczę ci krew i to natychmiast!