Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/068

Ta strona została uwierzytelniona.
—   56   —

szeć. Jemu pozostaje do wyboru jedynie droga lądowa, a będzie na tyle przezorny, że się nie pokaże w większych miastach. Może więc być, że ominie także Austin i gdzieś po drodze wysiądzie. Pojedzie oczywiście konno i mało uprawnym krajem ku Rio Grandę. Czy puścicie się za nim z kufrem, w cylindrze i w tem pięknem ubraniu? Gdyby tak było, musiałbym się z was porządnie wyśmiać.
Przyznawałem w duchu, że Old Death miał słuszność, ale dla żartu spojrzałem z żalem na swoje ubranie, prawie jeszcze nowe. Na to poklepał on mnie po ramieniu, mówiąc:
— Nie żałujcie i rozstańcie się śmiało z tem niepraktycznem ubraniem. Idźcie tu do handlarza, sprzedajcie cały ten niepotrzebny kram i sprawcie sobie za to inne szaty. Musicie bezwarunkowo kupić mocne i trwałe ubranie traperskie. Liczę na to, że zaopatrzono was obficie w pieniądze, a wobec tego wszystko w porządku. Precz z tem oszustwem. Wszak umiecie jeździć konno i strzelać. Koń jest dla was także niezbędny, ale tu na wybrzeżu się ich nie kupuje; bo są drogie i liche. W głębi kraju każdy farmer odstąpi wam dobrego wierzchowca, ale bez siodła, które zatem tu trzeba kupić.
— O ja nieszczęśliwy! Czy każecie mi tak uganiać z siodłem na plecach, jak wy to czynicie?
— Czemużby nie? Czy wstyd wam przed ludźmi? Co to kogo może obchodzić, że ja noszę siodło? Jeśli mi się spodoba, to będę sofę włóczył z sobą, aby przy sposobności spocząć na niej w puszczy, lub na preryi. Ktoby się ze mnie śmiał, temu dam szczutka w nos, że mu wszystkie słońca w oczach zabłysną. Wstydzić się należy tylko wówczas, kiedy się popełniło jaką nieprawość, albo głupstwo. Przypuśćmy, że Gibson gdzieś wysiadł, kupił konie i pojechał, a wtedy dobre siodło pod ręką bardzo się przyda. Róbcie, co chcecie, jeśli jednak życzycie sobie istotnie, żebym z wami pozostał, to posłuchajcie mej rady. No, nie namyślajcie się długo!
Po tych słowach jednak nie czekał na moje postanowienie, lecz wziął mnie za ramię, obrócił, pokazał mi