Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/079

Ta strona została uwierzytelniona.
—   67   —

nas powieszą. Na to zgodzono się łatwo i przewodniczący wysłał dwu ludzi po Indyanina.
Otoczeni dokoła, nie mogliśmy widzieć Winnetou. Usłyszeliśmy tylko głośny okrzyk. Apacz powalił jednego uderzeniem, a drugiego zrzucił z pokładu. Następnie wskoczył do pokrytej blachą budki kapitana, znajdującej się przy kole sterowem i wysunął przez małe jej okienko lufę swej strzelby. Wypadek ten wywołał oczywiście zgiełk nie do opisania. Wszystko pobiegło do baryery, wołało na kapitana, żeby wysłał kogoś na łódce w celu ratowania człowieka, wrzuconego do wody. Kapitan posłuchał tego wezwania i skinął na jednego z posługaczy, który zaraz wskoczył do umieszczonej nad tylnym pokładem łodzi, odwiązał linę, którą była przymocowana i popłynął ku dotyczącemu, który na szczęście umiał trochę pływać i starał się wszelkiemi siłami utrzymać nad wodą.
Teraz znalazłem się sam z Old Deathem. O wieszaniu nie było mowy na razie. Widzieliśmy oczy sternika i reszty załogi, zwrócone na kapitana, który dał znak, byśmy się zbliżyli i rzekł głosem stłumionym:
— Uważajcie teraz, panowie! Dostaną kąpiel. Zostańcie tylko spokojnie na statku, niech się dzieje, co chce. Hałasujcie tylko jak najwięcej!
Kazał statek zatrzymać, a potem zwolna płynąć wstecz ku prawemu brzegowi, na miejsce, nad którem załamywała się woda. Była to płaska ławica, od której rzeka była płytka aż do brzegu.
Na znak kapitana skinął sternik z uśmiechem głową i wpędził statek na ławicę. Zgrzytnęło pod nami, nastąpiło takie wstrząśnienie, że wszyscy się zatoczyli, a wielu padło na pokład. To odwróciło powszechną uwagę od łodzi na okręt. Wszystkich spokojnych podróżnych pouczył już konduktor, więc zaczęli krzyczeć jakby w strachu śmiertelnym, a reszta, która wierzyła w rzeczywistość nieszczęśliwego wypadku, wtórowała im w trwodze. W tem wychylił się z tyłu jeden z posługaczy, przybiegł z udanem przerażeniem do kapitana i krzyknął: