Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/087

Ta strona została uwierzytelniona.
—   75   —

coby nie nadwerężyło zbytecznie naszych przewodów pokarmowych.
Ten, którego wziąłem za ojca, przymrużył prawe oko i odrzekł z uśmiechem:
— Co się tyczy spożycia naszych czcigodnych osobistości, to spróbowalibyśmy przeciwko temu cokolwiek się bronić. Zresztą wyglądacie jak drugi Old Death; wątpię, czybyście się wstydzili porównania z nim.
— Old Death? Któż to taki? — spytał mój przyjaciel z najgłupszą w świecie miną.
— W każdym razie sławniejsza od was figura, westman i odnajdywacz ścieżek, który więcej przebył w jednym miesiącu swojej włóczęgi, aniżeli inni przez całe życie. Widział go mój chłopiec Will.
Ten „chłopiec“ miał ze dwadzieścia sześć lat, ciemno ogorzałą twarz i robił ogółem wrażenie, że mógłby stanąć do walki z sześcioma takimi jak on. Old Death spojrzał nań z ukosa i spytał:
— On go widział? A gdzież to?
— W roku sześćdziesiątym drugim w Arkanzas, na krótko przed bitwą pod Pea Ridge. Ale o tych zdarzeniach wy nie wiele chyba wiecie.
— Czemu? Dużo wędrowałem po Arkanzas i zdaje mi się, że w owym czasie byłem niedaleko stamtąd.
— Tak? A po czyjej stronie staliście wówczas? Stosunki u nas teraz takie, że trzeba dokładnie znać polityczną barwę człowieka, z którym się siedzi przy jednym stole.
— Nie obawiajcie się, master! Sądzę, że nie jesteście stronnikiem zwyciężonych hodowców niewolników, a ja żywię te same przekonania. Że zresztą nie należę do tego gatunku ludzi, poznajecie już chyba po tem, że mówię po niemiecku.
— To jeszcze niczego nie dowodzi, sir! Język niemiecki to niebezpieczny sposób porozumiewania się. W tamtym obozie jest także sporo ludzi, którzy władają dość znośnie naszym językiem, a korzystają z tego,