Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/089

Ta strona została uwierzytelniona.
—   77   —

Czy ten skut sprowadził może większy patrol celem wyswobodzenia jeńców?
— W ten sposób byłby nic nie wskórał, gdyż zanimby pomoc tego rodzaju była nadeszła, morderstwo zostałoby już spełnione. Nie, on zabrał się do tego, jak prawdziwy, zuchwały westman. Sam wydobył jeńców z rąk nieprzyjaciół.
— Do stu piorunów! To była sztuczka!
— Jeszcze jaka! Zakradł się do obozu na brzuchu tak, jak się Indyan podchodzi, a podstęp ten ułatwił mu deszcz, który lał tego wieczora jak z cebra i pogasił ognie. Że przytem kilku ze straży przednich poczuło w ciele nóż Deatha, to się samo przez się rozumie. Cały batalion secesyonistów obozował w farmie. Oficerowie zajęli dom mieszkalny, a żołnierze umieścili się, gdzie mogli. Jeńców zamknięto w tłoczni trzciny cukrowej. Pilnowali ich czterej strażnicy, każdy na jednym rogu budynku. Nazajutrz mieli biedacy ponieść śmierć. W nocy zaraz po zmianie warty usłyszeli nad sobą na dachu niezwykły szmer, który nie mógł pochodzić od deszczu. Zaczęli więc uważnie nadsłuchiwać. Nagle zatrzeszczało, ktoś załamał część dachu, zrobionego z gontów z miękkiego drzewa, a potem pracował nad wybiciem dziury w powale, dopóki deszcz nie zaczął padać do izby. Potem nastała cisza na kilka chwil. Przez otwór wsunął się do wnętrza pień młodego drzewa z zostawionymi kawałkami gałęzi, po którym wydostali się jeńcy na dach nizkiego budynku, a stamtąd na ziemię. Tam ujrzeli czterech strażników, leżących bez ruchu, nie pogrążonych zapewne we śnie i zabrali zaraz broń ich sobie. Zbawca przeprowadził uwolnionych z wielką zręcznością przez obóz do granicy na drogę, znaną im wszystkim. Dopiero tutaj dowiedzieli się szczęśliwcy, że to poszukiwacz dróg, Old Death, wystawił na szwank swoje życie, aby ich ocalić.
— Czy poszedł z nimi? — spytał Old Death.
— Nie. Powiedział, że ma jeszcze ważne sprawy załatwić i zniknął w ciemnej i dzikiej nocy, nie zosta-