Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/114

Ta strona została uwierzytelniona.
—   102   —

złożona z tysięcy i tysięcy członków. Wszelka względność byłaby błędem. Zaraz w pierwszym ataku trzeba pokazać, że jesteśmy nieubłagani. Jeśli się Kukluksom uda tu usadowić, to będziemy zgubieni; wezmą się do nas i wyduszą jednego po drugim. Dlatego powinniśmy mojem zdaniem zgotować im dzisiaj takie przyjęcie, tyle im strachu napędzić, żeby się nie ośmielili powrócić. Spodziewam się, że i wy jesteście tego zdania.
Wszyscy obecni zgodzili się na to.
— Pięknie! — mówił dalej, gdyż nie przerywano mu, jako najstarszemu. — Należy się tak do walki przygotować, żeby nietylko zamiaru chybili, lecz żeby ostrze zwróciło się przeciwko nim samym. Czy ma kto z was jaki wniosek w tej sprawie? Komu dobra myśl przyjdzie, niech ją wyjawi.
Oczy jego i innych zwróciły się na Old Deatha. Jako doświadczony westman wiedział on lepiej od nich wszystkich, jak wypada zachować się wobec takich nieprzyjaciół. Widział wyraz oczekiwania w oczach obecnych i milczące wezwanie, skrzywił twarz po swojemu, kiwnął głową jakby do siebie i odezwał się:
— Skoro drudzy milczą, to ja powiem kilka słów, panowie. Trzeba się liczyć z tą okolicznością, że oni przyjdą dopiero wtedy, kiedy master Lange spać się położy. W jaki sposób zamykają się tylne drzwi, czy zasuwą?
— Nie, na zamek, jak wszystkie drzwi moje.
— Well! O tem także będą wiedzieli, a ja kalkuluję sobie, że zaopatrzą się w dorobione klucze. Byłoby to z ich strony błędem nie do darowania, gdyby tego nie uczynili. To zacne stowarzyszenie musi mieć członkami ślusarzy, a przynajmniej ludzi, umiejących się obchodzić z wytrychem. Wedrą się pewnie do środka, naradźmy się więc nad tem, jak ich przyjąć.
— Oczywiście, że strzelbami. Zaczniemy do nich strzelać natychmiast!
— A oni do nas, sir! Błysk waszych strzałów zdradzi im, gdzie się znajdujecie, gdzie stoicie. Nie, strzelać nie można. Kalkuluję sobie, że byłoby to rozkoszą poj-