krwawy. Jeśli obstajecie przytem, żeby ich wystrzelać, jak trzodę dzikich zwierząt, to zróbcie to sobie, lecz ja i mój towarzysz nie weźmiemy w tem żadnego udziału. Pójdziemy i wyszukamy sobie inne miejsce na nocleg, żebyśmy później nie musieli wspominać tej nocy ze zgrozą i wyrzutami sumienia!
Old Death mówił całkiem po mojej myśli, a słowa jego wywarły zamierzone wrażenie. Wszyscy skinęli do siebie głowami, a starzec rzekł:
— To, co powiedzieliście na ostatku, to bardzo słuszne. Sądziłem, że takie przyjęcie wypędziłoby ich z La Grange raz na zawsze, lecz nie zastanowiłem się nad odpowiedzialnością, jaką bierzemy na siebie. Dla tego przychyliłbym się do waszego planu, gdybym tylko miał pewność, że się uda.
— Każdy, nawet najlepszy, plan może się nie udać. Będzie to nietylko po ludzku, lecz i mądrze zarazem, jeżeli wpuścimy tych ludzi i zamkniemy ich tak, że żywcem wpadną nam w ręce. Wierzcie mi, że to o wiele, o wiele lepsze, aniżeli ich wystrzelać. Zważcie to, że wyzwalibyście zemstę całego klanu przez zabicie takiej ilości jego członków. Nietylko nie odstraszylibyście Kukluksów od La Grange, lecz ściągnęlibyście ich tutaj. Przyszliby się zemścić okrutnie za śmierć swoich ludzi. Proszę zatem o przyjęcie mojego planu. To najlepsze ze wszystkiego, co się tu da uskutecznić. Aby usunąć wszystko, co mogłoby zaszkodzić jego powodzeniu, obejdę teraz dokoła dom niepostrzeżenie. Może się coś znajdzie, coby się nam przydało.
— Może raczej zaniechacie tego, sir? — zapytał Lange. — Sami przyznajecie, że napastnicy niewątpliwie wartę postawili. A co będzie, jeśli ten człowiek was spostrzeże?
— Mnie spostrzec? — rozśmiał się Old Death. — Czegoś podobnego jeszcze mi nikt nie powiedział! Old Death byłby taki głupi, żeby się pokazał podczas skradania się dokoła domu, lub do człowieka! Master, to śmieszne! Jeśli macie kawałek kredy, to narysujcie mi
Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/116
Ta strona została uwierzytelniona.
— 104 —