Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/124

Ta strona została uwierzytelniona.
—   112   —

— A wam co do dyabła! Narażacie swe życie! A jeśli spostrzegą, że jesteście fałszywymi Kukluksami?
— Tego właśnie nie spostrzegą — odrzekł mój towarzysz tonem wyższości. — Old Death jest chytrą sztuczką, a ten młody master także nie taki głupi, jak się wydaje.
Old Death opowiedział im, cośmy podsłuchali i zrobili i przedstawił swój plan. Ja miałem jako Locksmith pójść za stajnię i sprowadzić tutaj Kukluksów, on zaś wdziać na siebie ubranie kapitana, wystarczające na jego długość i udawać dowódcę.
— Rozumie się samo przez się — rzekł skut — że będziemy mówili tylko pocichu, a w szepcie wszystkie głosy jednakie.
— Nie sprzeciwiamy się wam w tym względzie — rzekł stary Lange. — Nie wystawiacie na szwank naszej skóry, lecz swoją. Ale, co my tymczasem będziemy robili?
— Najpierw wyjdziecie pocichu i wniesiecie tu kilka pali, lub mocnych tyk, któremi podeprzemy drzwi od komory lub izby, ażeby ich od zewnątrz nie można było otworzyć. Następnie zagasicie światła i ukryjecie się w domu. Oto całe wasze zadanie. Co potem poczniemy, tego jeszcze na razie niepodobna oznaczyć.
Ojciec i syn wyszli na dziedziniec po wspomniane pale, a my zdjęliśmy z obu jeńców ubrania. Były czarne z białemi odznakami. Odzież kapitana miała na kapturze, piersiach i udach sztylet, a Locksmitha klucze w tych samych miejscach. Sztylet odznaczał zatem wodza. Ten, który został w gospodzie, by dowiedzieć się o miejscu naszego pobytu, nazywał się „Ślimak“, miał więc pewnie powyszywane ślimaki. Kiedy zdejmowaliśmy z kapitana krótkie spodnie, podobne do szwajcarskich, a wdziane na właściwe, przebudził się on. Spojrzał dokoła obłąkanym i zdumionym wzrokiem i zamierzał się poderwać, przyczem sięgnął ręką po rewolwer tam, gdzie przedtem była kieszeń. Old Death jednak przygniótł go znowu do ziemi, przyłożył mu koniec noża do piersi i zagroził: