Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/129

Ta strona została uwierzytelniona.
—   117   —

Tem poleceniem chciał Old Death zapobiec, żeby zbyt rychło nie poznano śpiących. Tych piętnaście osób mogło się zmieścić w sypialni; szło tylko o to, żeby wszyscy tam weszli, iżeby oblężenie z ich strony nie rozszerzyło się także i na komorę. Otwierając, postępowałem jeszcze powolniej i ostrożniej. Nareszcie drzwi się otwarły. Old Death poświecił latarnią do wnętrza, zaglądnął do sypialni i szepnął:
— Śpią. Prędzej do środka. Ale cicho! Porucznik naprzód!
Nie dał mu czasu do sprzeciwu lub namysłu, wepchnął go do środka, a reszta wsunęła się za nim na palcach. Zaledwie jednak wszedł tam ostatni, ja zamknąłem drzwi i klucz przekręciłem w zamku.
— Prędko drągi! — rzekł Old Death.
Te były właśnie tak długie, że można je było wcisnąć ukośnie pomiędzy brzeg drzwi a futrynę okna, aby zaś tak podparte drzwi wyważyć, na to trzeba siły słonia. Ja pobiegłem czemprędzej na schody.
— Jesteście tam? — zawołałem do góry. — Ci już są w pułapce. Zejdźcie!
Wezwani zbiegli prędko na dół.
— Znajdują się w sypialni. Trzech z was pójdzie pod okno, aby je drągami podeprzeć. Ktoby usiłował wyleźć, dostanie kulą w łeb!
Otworzyłem drzwi tylne dla tych trzech. Reszta poszła ze mną do izby mieszkalnej. Tymczasem powstał w sypialni okropny zgiełk. Wystrychnięci na dudków hultaje spostrzegli, że są zamknięci, wyciągnęli latarnie i poznali przy świetle, kto leży w łóżkach. Zaczęli kląć, ryczeć i walić pięściami w drzwi.
— Otworzyć, otworzyć zaraz, bo wszystko porujnujemy! — zabrzmiało z wnętrza.
Gdy groźby ich nie skutkowały, spróbowali drzwi wywalić, ale napróżno, gdyż podpory trzymały silnie. Potem usłyszeliśmy, że otworzyli okno i starali się wyważyć okiennicę.