Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.
—   120   —

— Poszli światami. Czterech pochwyciliśmy. To wyście strzelali?
— Tak. Szczęście, żeście mnie ostrzegli, bo źle byłoby ze mną. Ja broniłem domu z frontu, a murzyn z drugiej strony, nie mogli więc dostać się do nas. Potem widziałem oczywiście, że napadliście na nich.
— Tak, wybawiliśmy was, ale teraz chodźcie wy nam na pomoc! Do was już nie powrócą, ale my mamy tam jeszcze piętnastu łotrów, których puścić nie chcemy. Niech wasz murzyn biegnie od domu do domu i narobi hałasu. Trzeba zbudzić całe La Grange, aby tym łotrom dobrze poświecić.
— Niechaj więc przedewszystkiem pobiegnie po szeryfa. Słuchajcie, nadchodzą ludzie. Ja także będę tam zaraz.
Cofnął się napowrót do domu. Z prawej strony nadeszło dwu ludzi z rusznicami w ręku i zapytali, co znaczą strzały, a dowiedziawszy się, o co chodzi, oświadczyli się natychmiast z pomocą. Nawet secesyonistycznie nastrojeni mieszkańcy La Grange byli przeciwni Kukluksom, których działalność była niewątpliwie okropnością dla zwolenników jakiegokolwiek zapatrywania politycznego. Wzięliśmy czterech rannych za kołnierze i zaciągnęliśmy ich do izby Langego. Od niego dowiedzieliśmy się, że Kukluksi zachowali się dotąd spokojnie. Sennor Cortesio nadszedł także, a niebawem zjawiło się takie mnóstwo innych mieszkańców La Grange, że zabrakło miejsca w izbie i wielu musiało zostać na dworze. Powstał z tego chaos głosów ludzkich, szmer zbliżających się i oddalających kroków, z czego Kukluksi z pewnością wywnioskowali, jak sprawa stała. Old Death zabrał mnie znów na poddasze. Po odsunięciu deski przedstawił się nam obraz głuchej, zajadłej, rozpaczy. Jeńcy stali oparci o ściany, siedzieli na łóżkach, albo leżeli na podłodze, pełni wściekłej rezygnacyi.
— No — rzekł Old Death — dziesięć minut minęło. Co postanowiliście?
Zamiast odpowiedzi rzucił któryś z nich przekleństwo.