ite miejsca, na których zostały momentalne fotografie jego palców kościstych.
— Słyszycie zatem, sir! — huknąłem na niego. — Wściekliście się poprostu z żądzy powieszenia mnie! Od waszych dyabelskich buchniaków czuję w sobie niemal każdą kosteczkę.
Nie umiał sobie w swem zakłopotaniu poradzić inaczej, jak w ten sposób, że otworzył znowu usta i wyciągnął do nas dłoń z dwoma „jedynymi“ zębami, które przed chwilą jeszcze miały w ustach pewne i spokojne mieszkanie. Teraz i ja musiałem się roześmiać, gdyż widok jego był istotnie bardzo opłakany. Po tem zajściu dopiero zdołałem Langemu wyrazić polecenie Old Deatha.
Pozbierano troskliwie wszystkie sznury, jakie się tylko znalazły i złożono je w kącie.
— Wypuszczajcie ich zatem, ale po jednemu! — rzekłem. — Każdego związać, skoro tylko wyjdzie. Old Death będzie się dziwił, dlaczego się tak długo zwleka. Właściwie powinien tu już być szeryf. Murzyn Cortesia miał go zaraz sprowadzić!
— Szeryf? — spytał Lange zdumiony. — Toż to on właśnie! Nie wiecie nawet, komu zawdzięczacie szturchańce. Oto on stoi!
Wskazał na kościstego.
— Do kroćset piorunów, sir! — huknąłem nań. — Wy jesteście szeryfem, najwyższym urzędnikiem władzy wykonawczej w tem pięknem county, macie pilnować porządku i starać się o należne posłuszeństwo względem prawa, a tymczasem we własnej osobie gracie rolę sędziego Lyncha? To bardzo źle! W takim razie nic dziwnego, że Kukluksi tak się tu rozwielmożnili!
Wprawiło go to w kłopot nie do opisania. Pokazał mi jeszcze raz oba wybite zęby, przyczem wyjąkał:
— Pardon, sir! Pomyliłem się, ponieważ macie twarz kryminalisty!
— Dziękuję uniżenie! Za to wasza wygląda tem opłakaniej. Spełniajcie więc od teraz przynajmniej swoje obowiązki, jeśli nie chcecie popaść w podejrzenie, że
Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/136
Ta strona została uwierzytelniona.
— 124 —