Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/145

Ta strona została uwierzytelniona.
—   133   —

ska. Wyszukał dla nas stół, który miał ten wielki błąd, że wystarczał, jak się zdawało, tylko na cztery osoby, bez ratunku więc wpadliśmy w moc obu ladies. Panie były nieocenione. Stanowisko męża i ojca nakazywało im nadawać sobie jak najwięcej powagi. Mama mogła mieć nieco powyżej pięćdziesiętki, haczkowała jakiś lajbik, odezwała się krótko raz o kodeksie Napoleona, poczem usta jej zamknęły się na zawsze. Córeczka, lat około trzydziestu, przyniosła tomik poezyi i czytała pomimo panującego dokoła niej piekielnego zgiełku, zaszczyciła Old Deatha uwagą o Berangerze, która miała dowodzić bystrości jej umysłu, a gdy stary skut zapewnił ją całkiem szczerze, że nie mówił jeszcze nigdy z tym gentlemanem, zapadła w głębokie milczenie. Gdy podawano piwo, panie nasze nie piły, kiedy jednak szeryf przyniósł im dwie szklanki brandy, ożywiły się ich ostre, mizantropijne oblicza.
Przy tej sposobności szturknął mnie urzędnik swoim znanym sposobem w bok i szepnął:
— Teraz nadchodzi tura. Zaczynajcie prędko!
— Czy nie odmówią nam? — zapytałem tonem, z którego nie przebijało się zbyt wiele zadowolenia i przyjemności.
— Nie. Ladies są uprzedzone przychylnie.
Powstałem i skłoniłem się przed córką, mruknąłem coś o zaszczycie, przyjemności i odznaczeniu i otrzymałem — księżkę z wierszami, do której przyczepiła się miss. Old Death zabrał się do rzeczy praktyczniej, wołając wprost do matki:
— No, może pójdziemy! W prawo, czy w lewo? Jak wolicie? Bo ja skaczę równie dobrze w jedną, jak i w drugą stronę.
Jak tańczyliśmy obaj, jakiego nieszczęścia narobił mój stary przyjaciel, padając razem z tancerką na ziemię, jak gentlemani zaczęli pić — o tem zamilczę. Dość, że kiedy dzień nastał, skończyły się już prawie zapasy gospodarza, a szeryf zapewniał, że uzyskana z licytacyi suma jeszcze się nie wyczerpała, że możnaby dzisiaj