Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/172

Ta strona została uwierzytelniona.
—   160   —

gdyż po pierwsze nie będzie ten człowiek podejrzewał niczego, a powtóre głosy wasze przygłuszą szmer, jakiego ja w tej ciemności nie potrafię uniknąć.
Wstał i odszedł. Lange zapytał mnie o coś głośno, na co ja odpowiedziałem tak samo. Z tego wywiązał się rodzaj sprzeczki, której ja usiłowałem nadać zabarwienie wesołe, ażeby był powód do śmiechu. Głośne objawy wesołości najlepiej mogły przekonać podsłuchującego, że niczego nie przeczuwamy, i przygłuszyć szmer, wywołany przez zbliżającego się doń Old Deatha. Will i murzyn wtórowali także i tak hałasowaliśmy z dziesięć minut, dopóki nie odezwał się głos skuta:
— Hola! Nie ryczcież jak lwy! To już nie potrzebne, bo go mam. Zaraz go przyniosę.
Usłyszeliśmy szelest tam, gdzie był przywiązany koń murzyna, a za chwilę wyszedł stary ciężkim krokiem i złożył przed nami ciężar, niesiony na plecach.
— Tak! — rzekł. — Walka była bardzo łatwa, gdyż zrobiliście zgiełk taki, że ten Indsman nie byłby zauważył trzęsienia ziemi razem ze wszystkiem, co temu towarzyszy.
— Indyanin? Jest ich więcej w pobliżu?
— Możliwe, lecz nie prawdopodobne. Ale teraz trzeba trochę światła, aby mu się przypatrzyć. Widziałem tam trochę suchych liści i zeschłe drzewko. Przyniosę je. Uważajcie tymczasem na niego!
— On się nie rusza. Czy nie żyje?
— Nie, tylko przytomność jego odeszła sobie na chwilę. Związałem mu ręce na plecach jego własnym pasem. Zanim przyjdzie do siebie, będę tu znowu.
Poszedł po wspomniane drzewko, a gdy je przyniósł, połupaliśmy je drobno nożami. Zapałki mieliśmy z sobą, niebawem więc zapłonął niewielki ogień, w którego blasku można było dobrze obejrzeć pojmanego, gdyż suche drzewo paliło się prawie bez dymu.
Czerwonoskóry miał na sobie indyańskie spodnie z frędzlami, taką samą bluzę i mokassyny bez ozdób. Na głowie, ogolonej gładko, zwisał tylko kosmyk skal-