Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/180

Ta strona została uwierzytelniona.
—   168   —

Komanczów. Jest wodzem mądrości i wiedzy wszelkich rzeczy, a gdy wróci do swego kraju, opowie, jakimi ludźmi są Komancze.
To przerastało zdolność pojmowania Indyanina. Spojrzał na mnie frasobliwie i zauważył:
— Należy więc do ludzi mądrych i doświadczonych, ale włosy jego nie są białe.
— W owym kraju rodzą się synowie tak mądrzy, jak tutaj starzy.
— W takim razie zapewne Wielki Duch bardzo kocha ów kraj. Ale synowie Komanczów obejdą się bez mądrości tej bladej twarzy, gdyż sami są dość mądrzy i wiedzą, czego im do szczęścia potrzeba. Zdaje się, że mądrość nie weszła z nim do tego kraju, skoro się ośmiela przechodzić naszą ścieżką wojenną. Wykopawszy tomahawk, nie znoszą wojownicy Komanczów białych ludzi.
— Nie wiesz, jak się zdaje, co powiedzieli wasi wysłańcy w forcie Inge, którzy zapewniali, że prowadzą wojnę tylko z Apaczami, ale są przyjaciółmi bladych twarzy.
— Niech oni tego dotrzymają, mnie przytem nie było.
Indyanin mówił dotychczas bardzo nieprzyjaźnie, a Old Death odpowiadał uprzejmie. Teraz jednak uznał za stosowne zmienić ton i wybuchnął:
— Tak twierdzisz? Ktoś ty właściwie, że się ośmielasz odzywać tak do Kosza-pehwe? Czemu mi nie podałeś swego imienia? Czy je masz? Jeżeli nie, to wymień imię twego ojca!
Wódz zesztywniał widocznie ze zdumienia nad tem zuchwalstwem, patrzył przez długi czas w twarz Old Deatha, a wreszcie krzyknął:
— Człowiecze, pilnuj się, bo cię każę na śmierć zamęczyć!
— O to ja się nie boję!
— Jestem Awat-wila, wódz Komanczów!
— Awat-wila, Wielki Niedźwiedź? Kiedy ja zabiłem pierwszego niedźwiedzia, byłem jeszcze chłopcem, a od tego czasu położyłem ich tyle trupem, że mógłbym sobie