Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/183

Ta strona została uwierzytelniona.
—   171   —

tem powiedzieć ojcu, albo na wypadek swej śmierci zostawić pozostałym przy życiu pamięć tego, że nie umiał panować nad sobą, że chcąc grać rolę wodza, odmówił gościny przyjacielowi ojca, że ofuknął jego i towarzyszy jak kujoty? Na takie to rozważania liczył pewnie Old Death. Na jego twarzy nie było najmniejszego niepokoju; stał przed Indyaninem z palcami na cynglach obu rewolwerów i patrzył mu silnie w błyszczące od gniewu oczy.
— Chcecie odejść? — zawołał Indyanin. — Gdzie wasze konie? Nie dostaniecie ich! Jesteście otoczeni!
— A ty z nami! Pomnij na twarz Białego Bobra! Jeśli cię moja kula dosięgnie, nie osłoni on sobie głowy i nie zanuci pieśni żałobnej, lecz powie: „Nie miałem syna. Ten, którego zastrzelił Old Death, był niedoświadczonym chłopcem, bo nie poważał moich przyjaciół i słuchał tylko głosu nierozumu“. Cienie tych wojowników, których równocześnie z tobą zabijemy, zabronią ci wstępu do wiecznych krain myśliwskich, a stare baby otworzą bezzębne usta, aby wyśmiać wodza, który nie oszczędzał życia powierzonych mu wojowników, bo nie umiał sam nad sobą panować. Popatrz, jak ja tu stoję! Czy wyglądam na takiego, który się boi? Nie mówię tak do ciebie ze strachu, lecz dla tego, że jesteś synem mego czerwonego brata, któremu życzę, żeby miał z ciebie pociechę. Teraz rozstrzygaj! Jedno nieodpowiednie słowo, zwrócone do twoich ludzi, jeden fałszywy ruch z twojej strony, a strzelam; walka się zacznie!
Wódz stał jeszcze z minutę zupełnie bez ruchu. Co się w jego wnętrzu działo, to się nie dało rozpoznać, gdyż twarz jego pokrywała gruba warstwa farby. Wtem usiadł zwolna, zdjął kalumet z szyi i rzekł:
— Wielki Niedźwiedź zapali z blademi twarzami fajkę pokoju.
— I dobrze zrobisz. Kto chce walczyć z hordami Apaczów, nie powinien białych usposabiać wrogo dla siebie.
My usiedliśmy także napowrót.
Wielki Niedźwiedź dobył z za pasa woreczek z kinnikinnikiem, czyli tytoniem, zmieszanym z liśćmi dzikich