Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/185

Ta strona została uwierzytelniona.
—   173   —

jednak kilka kul, nie mógł więc długo utrzymać się na siodle. Z pewnością gdzieś jest w tej okolicy. Czy biali bracia zauważyli może trop jego?
„Wielki Niedźwiedź“ miał oczywiście na myśli Apacza, którego opatrzył Winnetou, gdy razem przeszli przez rzekę, o drugim zaś wcale nie wiedział.
— Nie — rzekł Old Death, nie popełniając w ten sposób kłamstwa, gdyż nie znaleźliśmy śladu, tylko kilka wgłębień na dnie rzeki. Nie myśleliśmy bynajmniej zdradzać Winnetou.
— W takim razie ukrywa się ten pies gdzieś tu poniżej. Dalej nie mógł pojechać z powodu ran, oraz dla tego, że wojownicy Komanczów stali po tej stronie, gotowi na przyjęcie Apaczów, gdyby ci umknęli z fortu Inge.
Brzmiało to dla Winnetou dość niebezpiecznie. Wprawdzie nie ulegało wątpliwości, że Komancze nie odkryją śladów w rzece, ponieważ stratowały je już nasze konie, ale skoro bawili tutaj już od trzech dni, łatwo być mogło, że obaj Apacze wpadli w ręce innego oddziału. To, że Wielki Niedźwiedź nic o tem nie wiedział, nie było jeszcze dowodem, że się to nie stało. Chytry skut, który myślał o wszystkiem, zauważył:
— Jeśli moi czerwoni bracia poszukają, to znajdą miejsce, na którem przeszliśmy przez rzekę i odarliśmy drzewo z kory. Ja mam dawną ranę, która się teraz otworzyła, musiałem ją więc obwiązać łykiem. To znakomity środek na rany, o czem brat mój zapamiętać sobie powinien.
— Wojownicy Komanczów znają ten środek i używają go zawsze, gdy się znajdują blizko lasu. Mój biały brat nie powiedział mi nic nowego.
— Wobec tego życzę walecznym wojownikom Komanczów, żeby nie byli zmuszeni używać tego środka. Pragnę dla nich zwycięstwa i chwały, gdyż jestem ich przyjacielem, żałuję również, że nie mogę z nimi pozostać. Oni będą tu szukali tropu, a my musimy jechać dalej czemprędzej.
— W takim razie spotkają biali bracia Białego