Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/188

Ta strona została uwierzytelniona.
—   176   —

przestrzeni, pokrytej trawą, ale trawa rzedła i nędzniała z każdą chwilą, aż wkońcu całkiem jej zabrakło i zaczął się czysty piasek. Gdy już i drzewa nadbrzeżne za nami zniknęły, zdawało nam się, że znajdujemy się na Saharze. Przed nami i dokoła nas rozciągała się równina bez żadnego wzniesienia, piasek i tylko piasek, a nad nami słońce, którego promienie grzały pomimo wczesnego ranka.
— Niebawem będziemy mogli puścić się szybszym kłusem — rzekł Old Death. — Musimy się śpieszyć szczególniej przed południem, dopóki mamy słońce za plecami. Jedziemy prosto na zachód. Popołudniu będzie nam w twarz świeciło, a to bardziej męczy.
— Czy w tej jednostajnej płaszczyźnie, nie dającej żadnych punktów wytycznych, nie można zgubić kierunku? — zapytałem jako rzekomy greenhorn.
Old Death uśmiechnął się pobłażliwie i odpowiedział:
— To znowu jedno z waszych sławnych pytań, sir. Słońce jest najlepszym przewodnikiem. Zdążamy do Turkey Creek, o szesnaście mil stąd. Jeśli chcecie, to możemy się tam dostać za dwie godziny.
Skut podpędził konia najpierw do kłusu, a potem do cwału, a my za nim. Od tej chwili nie rozmawialiśmy z sobą. Każdy starał się ulżyć ciężaru koniowi i nie natężać go niepotrzebnymi ruchami. Minęła jedna godzina, a potem druga, podczas której pozwoliliśmy koniom iść stępa, aby im dać odsapnąć. W tem wskazał Old Death przed siebie i rzekł do mnie:
— Popatrzcie na zegarek, sir! Jechaliśmy dwie godziny i pięć minut i zbliżamy się do Nueces. Czy pomyliłem się co do czasu?
— Nie — odpowiedziałem.
— Widzicie więc — mówił dalej — człowiek ma w żyłach zegarek. Powiem wam nawet w ciemną noc, która godzina, a chybię zaledwie o kilka minut. Wy nauczycie się tego także.
Ciemny pas wskazywał rzekę, ale nad nią nie było drzew, tylko zarośla. Znaleźliśmy wkrótce miejsce, wy-