strony odbywały naradę. Old Death obstawał przy tem, że przeszukanie domu byłoby obelgą dla niego i hacyendera. Skoro go w krótkich słowach zawiadomiłem, że Apacz jest w bezpiecznem miejscu, zaczął się zwolna godzić i oświadczył wkońcu, że pięciu Komanczom będzie wolno przekonać się, że tu niema Apacza.
— Dlaczego tylko pięciu? — spytał dowódca. — Czy jeden z nas nie jest takim samym jak drugi? Co czyni jeden, mogą też czynić wszyscy. Niech Old Death nam zaufa. Nie dotkniemy niczego. Nikt z nas nic nie ukradnie.
— Dobrze! Zobaczycie, jak wspaniałomyślni jesteśmy. Wszystkim wam pozwolimy wejść do domu, ażeby każdy mógł się przekonać, że powiedziałem prawdę. Żądam jednak, żebyście wpierw broń odłożyli i żeby nam było wolno zatrzymać i ukarać każdego, kto poruszy jakąś osobę, lub przedmiot bez naszej zgody.
Naradziwszy się nad tem żądaniem, przyjęli je czerwonoskórcy. Odłożyli łuki, kołczany i noże i zeszli po jednemu do środka. Jeszcze nim ja z Petrem oddaliłem się był celem ukrycia rannego Apacza, stanęli już byli wakerowie na równinie, dobrze uzbrojeni i na koniach z wzrokiem, zwróconym ku nam. Czekali tylko na znak od pana i zachowywali się spokojnie jedynie dla tego, że tego znaku nie dostali dotychczas.
Hacyendero i Old Death mieli Komanczom otwierać wszystkie pokoje. Dwu innych z nas zostało na platformie, a po pięciu na obydwu kurytarzach, aby z bronią w ręku wystąpić przeciwko ewentualnym zamachom czerwonoskórych. Ja znajdowałem się w dolnym kurytarzu i ustawiłem się obok drzwi, prowadzących do izby, w której leżał Apacz. Komancze poszli prosto do tych drzwi, a Old Death je otworzył. Indyanie byli widocznie pewni, że zastaną tam „Dobrego Męża“. Zamiast niego zobaczyli panie, czytające swobodnie w hamakach.
— Uff! — zawołał dowódca z rozczarowaniem. — Tutaj kobiety!
— Tak — zaśmiał się Old Death. — I tu miał się
Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/216
Ta strona została uwierzytelniona.
— 202 —