— Czy biali mężowie spotkają się także z wojownikami Apaczów?
— To bardzo łatwo być może.
— W takim razie chciałbym młodemu wojownikowi, który życie naraził, aby mnie tutaj schować, dać totem, które sprawi, że go Apacze chętnie przyjmą u siebie. Old Death jest chytrym i doświadczonym myśliwcem. Jego nie przyłapią te psy Komancze, jeśli mi w ciemności przyniesie nóż i kawałek białej skóry. Przed świtem zabierze sobie totem, które w nocy sporządzę.
— Przyniosę jedno i drugie. Czy życzysz sobie jeszcze czego?
— Nie. Apacz jest zadowolony. Oby dobry Manitou czuwał zawsze nad ścieżkami Old Deatha i młodej bladej twarzy!
Teraz powróciliśmy do domu. Nikomu nie wpadło w oko to, że staliśmy przez minutę nad rzeką.
— To wielka rzadkość — zaczął do mnie Old Death — żeby biały otrzymał totem od wodza indyańskiego. Macie dużo szczęścia, sir. Pismo własnoręczne Dobrego Męża może wam się bardzo przydać.
— A wy rzeczywiście postaracie się dlań o nóż i skórę? Jeśli was podpatrzą, to będzie po was i po Apaczu.
— Nonsens! Czy uważacie mnie za ucznia? Ja wiem zawsze dokładnie, na co się mogę odważyć, a na co nie.
Dowódca Komanczów powrócił, nic nie wskórawszy, śladu bowiem nie można było już wyraźnie rozpoznać.
Dzień minął bez nowych wypadków, a noc tak samo. Rano zbudził mnie Old Death i wręczył mi czworokątny kawałek białej skóry. Przypatrzyłem mu się, lecz nie zauważyłem nie szczególnego, gdyż kilka wcięć na gładkiej stronie skóry nie przedstawiało dla mnie żadnego znaczenia.
— To jest totem? — spytałem. — Nie znajduję tu nic nadzwyczajnego.
— To też nie potrzebne. Dajcie to pierwszemu spotkanemu Apaczowi, a wyjaśni wam, jaki skarb posiada-
Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/220
Ta strona została uwierzytelniona.
— 206 —