mancze poprzedniej nocy obozem. Należało przypuścić, że wyruszyli tak wcześnie, jak my, ale nie mogli jechać tak prędko, gdyż zdążali przez okręg wypraw Apaczów i musieli zachowywać środki ostrożności, co oczywiście opóźniało jazdę. Zauważyliśmy również, że przeprawy dokonano z wielką ostrożnością. Liczne ślady stóp dowodziły, że kilku wojowników zsiadło z koni, aby pieszo zbadać zwodnicze pokłady. Miejsca, nadające się do przejścia, wytyczyli wbitemi w ziemię gałązkami, czem bardzo ułatwili nam przeprawę. Ławice dzieliły rzekę na kilka odnóg, które musieliśmy przepłynąć na koniach. Na drugim brzegu natrafiliśmy znów na pas drzew i zarośli, poczem nastąpił znowu piasek. Znajdowaliśmy się w okolicy, położonej między Rio Grande a Bolson de Mapimi, nadającej się doskonale do wycieczek dzikich hord indyańskich. Tylko zrzadka przerywały pola kaktusów szeroką, piasczystą, równinę, przez którą prowadził trop całkiem wyraźny na zachód z lekkiem pochyleniem ku południowi. Pomyliłem się jednak, sądząc, że dziś jeszcze dościgniemy Komanczów. Piasek, odrzucany daleko kopytami końskiemi, dowodził, że się bardzo śpieszyli. Około południa minęliśmy łańcuch nizkich, nagich wzgórz, poczem wjechaliśmy znowu na piasczystą pustynię.
Podziwiałem wytrwałość koni indyańskich, które nawet popołudniu nie okazywały jeszcze wcale znużenia. Konie Langego, jego syna i murzyna nadążały tylko z trudem. Natomiast wierzchowiec Old Deatha i mój dowiodły, że wyszliśmy dobrze na zamianie. Mrok już zapadał, kiedy nagle zmienił się kierunek tropu. Niespełna przed kwadransem przecięliśmy byli konną drogę, wiodącą z San Fernando do Baya, a teraz skręcał trop ku południowemu zachodowi. Powód, który to wywołał, wytłumaczył nam Old Death. Po śladach kopyt widać było, że Komancze zatrzymali się tutaj. Wprost od północy stykał się z ich tropem trop dwu jeźdźców. Stary zsiadł z konia, przypatrzył się nowemu tropowi i rzekł:
— Tu przybyli do Komanczów dwaj ludzie, Indya-
Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/223
Ta strona została uwierzytelniona.
— 209 —