jownikami znajduje się młody człowiek, pół krwi, który jako chłopiec przebywał długo u bladych twarzy i umie kazać przemówić papierowi. Zaraz go tu zawezwę.
Gdy zawołał głośno jakieś imię, zbliżył się młody, jaśniej zabarwiony wojownik do ognia, wziął na rozkaz wodza papier do ręki i przeczytał napisane na nim słowa, tłómacząc je równocześnie. Ja go nie rozumiałem, ale twarz Old Deatha rozjaśniała się coraz to bardziej. Gdy pół dziki skończył, oddał paszport, dumny z tego, że zna taką sztukę i oddalił się. Old Death schował paszport i zapytał:
— Czy mój towarzysz ma swój także pokazać?
Wódz potrząsnął głową przecząco.
— Czy mój czerwony brat wierzy już, że go blade twarze okłamały i że są jego wrogami?
— Teraz nie wątpi już o tem. Zgromadzi zaraz swoich najwybitniejszych wojowników, aby się z nimi naradzić nad tem, co ma teraz począć.
— Czy ja wezmę udział w tej naradzie?
— Nie. Mój brat jest rozumny w radzie i odważny w czynie, ale nam go nie potrzeba, gdyż dowiódł, czego chciał dowieść. Co ma teraz nastąpić, to już jest rzeczą Komanczów, których okłamano.
— Jeszcze jedno! Nie należy to wprawdzie do tej samej sprawy, ale jest dla nas bardzo ważne. Dlaczego mój czerwony brat posunął się tak daleko na południe, czemu zapędza się aż na pustynne wyżyny?
— Komancze chcieli z początku jechać dalej na północ, ale dowiedzieli się, że Winnetou z wielkiemi hordami pociągnął ku Rio Conchos i że z tego powodu wsi Apaczów stoją pustkami. Zwróciliśmy się przeto czemprędzej na południe i zdobędziemy tu łupy, jakich nie zabraliśmy jeszcze nigdy.
— Winnetou ku Rio Conchos! Hm! Czy ta wiadomość zasługuje na wiarę? Od kogo ją masz? Czy od tych dwu Indyan, którzy idąc z północy zetknęli się z wami?
— Tak. Czy widzieliście ich trop?
Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/235
Ta strona została uwierzytelniona.
— 221 —