Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/241

Ta strona została uwierzytelniona.
—   227   —

— Moi czerwoni bracia przybyli z wyżyny Topia? Czy tamtejsi wojownicy są przyjaciółmi Komanczów?
— Tak — odrzekł zagadnięty. — Pożyczamy naszych tomahawków wojownikom Komanczów.
— Skąd to jednak pochodzi, że wasz trop wiódł od północy, gdzie nie mieszkają wasi bracia, lecz nieprzyjaciele Komanczów, Apacze Llanero i Taracon?
Pytanie to wprawiło Apacza w kłopot, co łatwo dało się zauważyć, ponieważ ani on, ani syn jego, który mu towarzyszył, nie mieli twarzy pomalowanych. Odrzekł też dopiero po chwili:
— Mój biały brat zadaje pytanie, na które może sobie sam odpowiedzieć z łatwością. Wykopaliśmy topór wojenny przeciwko Apaczom i pojechaliśmy na północ, aby się wywiedzieć o miejscu ich pobytu.
— No i co znaleźliście w tamtych stronach?
— Widzieliśmy największego wodza Apaczów, Winnetou, który wyruszył ze wszystkimi swoimi wojownikami, aby wojnę przenieść za Rio Conchos. Wróciliśmy więc, aby donieść o tem naszym ludziom, oni zaś prędko wpadną do wsi Apaczów. Natknęliśmy się przytem na wojowników Komanczów i sprowadziliśmy ich tutaj, by oni także przyczynili się do zguby naszych wrogów.
— Komancze będą wam za to wdzięczni. Ciekaw jestem jednak, od kiedy to wojownicy Topiów zapomnieli o tem, że powinni być uczciwymi?
Widać było, że stary skut podejrzewał o coś obydwu. Rozmawiał z nimi wprawdzie uprzejmie, ale głosem tym razem osobliwie zabarwionym, zupełnie tak, jak wtedy, kiedy miał ukryty zamiar wywieść kogoś w pole. Wrzekomym Topiom były jego pytania bardzo nie na rękę. Młodszy błyskał nań groźnemi oczyma, a starszy usiłował przyjaźnie odpowiadać, lecz słowa z trudem przeciskały mu się przez usta.
— Dlaczego mój brat pyta teraz o naszą uczciwość? — odpowiedział. — Z jakiej przyczyny wątpi o niej?
— Nie mam zamiaru was urazić. Dziwię się jednak,