— To niemożebne. Przeszkadza nam ta dyabelska fajka pokoju. Przed zaraniem nie pozwolą nam Komancze przyłożyć ręki do Gibsona. Potem jednak będziemy go mogli gotować, piec i jeść widelcem, albo bez, jak nam się spodoba.
— Wspomnieliście o czemś niespodzianem. Czy obawiacie się czego?
— Niestety! Kalkuluję sobie, że ci dwaj Apacze zwabili Komanczów w niebezpieczną pułapkę.
— Więc stanowczo uważacie ich za Apaczów?
— Powieście mnie, jeżeli się okaże, że się mylę. Odrazu wydało mi się podejrzanem, że dwaj Topiowie przybyli tu od Rio Conchos. To można wmówić w czerwonego Komancza, ale nie w takiego starego skuta, jak ja. Kiedy ich potem zobaczyłem, nie wątpiłem wcale, że podejrzenie moje słuszne. Topiowie należą do na pół cywilizowanych Indyan. Mają miękkie, rozlane, rysy twarzy. A przypatrzcie się tym ostrym, śpiczastym, śmiało skrojonym rysom twarzy! A cóż dopiero, kiedy usłyszałem ich język. Zdradzili się odrazu wymową. Kiedy zaś potem powiedziałem jednemu z nich w oczy, że jest Apaczem, czyż nie potwierdziło tego całe jego zachowanie?
— Mogliście się przecież pomylić?
— Nie. On nazwał Winnetou „największym wodzem Apaczów.“ Czy ich nieprzyjaciel używałby wyrażenia, zawierającego taki zaszczyt i odznaczenie? Życie daję w zakład, że się nie mylę!
— Co prawda, przedstawiacie ważne powody i gdyby rzeczywiście tak było, to ci dwaj byliby naprawdę godni podziwu. Żeby dwaj Apacze zdobyli się na tę odwagę i weszli w sam środek gromady Komanczów, liczącej pięciuset ludzi, to jest więcej niż bohaterstwo!
— O, Winnetou zna swoich ludzi!
— Czy sądzicie, że on ich tu wysłał?
— Napewno. Wiemy od sennora Atanasio, kiedy i gdzie Winnetou przepłynął Rio Grande. Bezwarunkowo nad Rio Conchos być jeszcze nie może, zwłaszcza ze wszystkimi swoimi wojownikami. O ile go znam, to
Strona:PL Karol May - Winnetou 03.djvu/247
Ta strona została uwierzytelniona.
— 233 —