— W takim razie miejsca tego można doskonale bronić przed napadem!
— Zapewne. Innego wejścia nikt nie znajdzie, przynajmniej nikt taki, kto nie mieszka tam teraz. Ponieważ pracuje się w środku doliny, przeto trudno byłoby w danym razie chodzić zawsze pół godziny do wejścia, aby się z doliny wydostać. Sennor Uhlmann kazał więc urządzić w odpowiedniem miejscu ścieżkę, pnącą się po ścianie. Skała wznosi się tam nie pionowo, lecz stopniami. Sennor polecił pościnać drzewa i postrącać je na stopnie tak, że leżą wsparte o skałę. W ten sposób utworzyła się od góry aż do dołu masa pni i konarów, pod których osłoną wyrąbano schody. Nikt obcy ich nie dostrzeże.
— Oho! Ja jestem gotów zaraz odkryć to słynne schody. Zdradziliście się sami wzmianką o ścinaniu drzew. Tam bowiem, gdzie drzewa sztucznie usunięto, muszą, lub musieli się ludzie znajdować.
— Gdy przyjdziecie na to miejsce, nie domyślicie się, że te drzewa spuszczano sztucznie z wielkim wysiłkiem za pomocą lin i lassów nawet z narażeniem życia. Zrozumiejcie mnie dobrze! Nie ścinano drzew w zwykłem tego słowa znaczeniu. Nie widać ani jednego kawałka pnia. Sennor Uhlmann kazał je wykopywać z korzeniami tak, że zwolna nachylały się ku parowowi i podnosiły z ziemi cały kłąb innych korzeni. Około trzydziestu ludzi trzymało je potem na sznurach, aby nie runęły aż na dolinę; one zsunąwszy się zwolna opierały się na tym stopniu, który był do tego potrzebny.
— Czyż Uhlmann ma tylu robotników?
— Teraz czterdziestu.
— W takim razie napad nie przedstawia wielkiego niebezpieczeństwa. Jak urządzone jest połączenie ze światem zewnętrznym?
— Zapomocą mułów, które przybywają co dwa tygodnie, aby dolinę zaopatrzyć we wszystkie potrzebne środki i zabrać kruszec.
— Czy sennor każe wejścia pilnować?
Strona:PL Karol May - Winnetou 04.djvu/057
Ta strona została uwierzytelniona.
— 289 —